sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 19

Mam dla was smutną wiadomość: zbliżamy się do końca tego opowiadania. Zostało jeszcze kilka rozdziałów, nie wiem, ile dokładnie.
Jeśli narobiłam błędów, piszcie w komentarzach XD
Kushina Zimoch - Cieszę się, że Ci się podoba :D


- Ten sukinsyn, i ta... - Tommy'emu ze złości zabrakło słowa.
Adam właśnie opowiedział mu o wszystkim, co odkrył, i Tommy miał ochotę najpierw wyrzucić Beth z domu, a potem porządnie przyłożyć Sauliemu. Gdyby tylko nie to dziecko... Nie mógł przecież pozwolić mu mieszkać na ulicy, nawet po tym, co zrobiła jego matka. Nie mógł też uderzyć Sauliego, bo mógłby zostać aresztowany za pobicie.
- Ale skąd oni wiedzieli? - zapytał, kiedy już uspokoił się na tyle, żeby myśleć logicznie.
- Nie wiem. Jesteś pewien, że nikogo tam wtedy nie było?
- Wiesz, nie rozglądałem się specjalnie, byłem za bardzo zajęty krzyczeniem
o pomoc – warknął blondyn. - Przepraszam – dodał po chwili, wzdychając. - Nie powinienem tak do ciebie mówić, przecież nie na ciebie jestem zły.
W tym momencie drzwi się otworzyły i pokazała się w nich głowa Ashley.
- Tu jesteście. Chodźcie, próba zaraz się zaczyna.
Popatrzyła przez chwilę na Tommy'ego i poszła.
- Chodź. Później coś wymyślimy – powiedział Adam, przytulając swojego chłopaka, który nagle zrobił się smutny.
Podczas próby Tommy nie mógł pozbyć się wrażenia, że wszyscy na niego patrzą, ale kiedy próbował ich na tym przyłapać, odwracali wzrok. Udało mu się jednak dostrzec ich współczujące spojrzenia i kiedy skończyli grać, miał tego już serdecznie dosyć. Odłożył gitarę i wyszedł bez słowa.
Adam znalazł go na parkingu przy swoim samochodzie.
- Czy już zawsze tak będzie? - odezwał się blondyn, kiedy Lambert podszedł wystarczająco blisko, żeby go słyszeć. - Zawsze będą na mnie patrzyli z tą litością? Przez to czuję się jak ofiara. Dlaczego nie pozwolą mi po prosu o tym zapomnieć i żyć?
- Mogę z nimi porozmawiać.
- Tu nie chodzi tylko o zespół. Poszedłem rano do sklepu. Wszyscy tak na mnie patrzyli
 i odwracali wzrok, kiedy na nich spojrzałem.
- Za kilka tygodni zapomną. Wiesz, ile razy media podawały jakieś sensacyjne informacje
 na mój temat? Ludzie zawsze mówią o tym przez jakiś czas, ale potem się nudzą i skupiają się
 na jakiejś nowej aferze. Ktoś kogoś zdradzi, ktoś się rozwiedzie i będą mieli nowy temat.
- Może. - Tommy nie wyglądał na przekonanego.
- Wiem, czego ci potrzeba. Wsiadaj – odparł Adam, otwierając samochód.
Zatrzymali się pod kinem.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytał Tommy, czując się głupio.
- A po co przychodzi się do kina? Żeby obejrzeć film. Chociaż niektórzy przychodzą tu, żeby się po ciemku obściskiwać. To też możemy zrobić, jeśli masz ochotę. - Adam uśmiechnął się, widząc rumieniec na twarzy gitarzysty. - Ale nie sądzę, żebyś chciał przegapić akurat ten film.
Poszedł po bilety i wrócił, niosąc oprócz nich też duże pudełko karmelowego popcornu i dwie cole.
- Mój ulubiony! - ucieszył się Tommy na widok popcornu. - A na co idziemy?
- Tak jakoś mi się zdawało, że chciałeś to zobaczyć. - Adam pokazał mu bilety.
Tommy'emu aż zaświeciły się oczy, bo były to bilety na najnowszy horror, na który chciał pójść, ale przez ostatnie wydarzenia nie miał na to czasu.
- Ale... ty nie lubisz takich filmów – przypomniał sobie.
- To będziesz mnie trzymał za rękę.
Chociaż Adam był pewny, że po filmie będzie miał koszmary, uznał, że było warto go obejrzeć tylko po to, żeby zobaczyć, jak Tommy się uśmiecha.
Po seansie pojechali do restauracji, a blondyn przez całą drogę opowiadał o swoich wrażeniach. Kiedy przypominał sobie na głos najlepsze jego zdaniem momenty, Adam miał ochotę schować się pod fotelem kierowcy, ale zacisnął zęby i słuchał.
Siedzieli przy stoliku w rogu, co zapewniało trochę prywatności. Zresztą inni klienci restauracji byli za bardzo zajęci jedzeniem czy rozmową, żeby zwracać uwagę na to, że niedaleko siedzi ktoś sławny. W tym miejscu wizyty gwiazd były na porządku dziennym.
- Co się stało? - spytał Adam, widząc, że Tommy przygląda się mu z uśmiechem.
- Nic, po prostu przypomniała mi się nasza pierwsza randka. Ta, na którą zaprosiłeś mnie, jak byłeś pijany.
- Gdybym był trzeźwy, pewnie nie miałbym na to odwagi.
- Więc jednak dobrze jest od czasu do czasu się upić.
Obaj się roześmiali. Uspokoili się dopiero, gdy podszedł do nich kelner.
- Dalej nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. - powiedział Tommy, kiedy już złożyli zamówienie. - Że jesteśmy razem.
- Mnie też czasami wydaje się, że to tylko piękny sen, z którego zaraz się obudzę. - Brunet popatrzył na niego z miłością.
Reszta kolacji upłynęła im na normalnej rozmowie. Adamowi przemknęło przez głowę, że pewnie nie tego spodziewaliby się po nim ludzie, którzy mają go za skandalistę, i ta myśl go rozbawiła. Niektórzy nie potrafili zrozumieć, że jest normalną osobą, a to, co dzieje się na scenie, musi przecież być inne niż codzienne życie.
- Nie chcę dzisiaj do niej wracać – odezwał się Tommy, wsiadając do samochodu.
Adam nic nie powiedział; po prostu zawiózł go do swojego domu.
- Gdzie mam spać? - zapytał Tommy, opadając na kanapę w salonie.
- Jak to, gdzie? Ze mną. Chyba, że nie chcesz...
- Oczywiście, że chcę. - Ratliff się zaczerwienił.
Adam usiadł obok i Tommy się do niego przytulił.
- Dziękuję – powiedział.
- Za co? - zdziwił się brunet.
- Za dzisiaj. Za kino i kolację. Za to, że mogę u ciebie przenocować.
- U mnie zawsze jest dla ciebie miejsce.
Te słowa sprawiły, że Tommy poczuł jakieś dziwne ciepło w sercu. Nic nie mówiąc, wtulił się
 w Adama i zamknął oczy. W tej chwili nie istniało dla niego nic poza Adamem.

piątek, 25 lipca 2014

ROZDZIAŁ 18

Tak, wiem, nie było rozdziału. Okazuje się, że w wakacje wcale nie ma się mniej zajęć. XD Poza tym ostatnio mam wrażenie, że pisanie jakoś mi nie idzie. Nie wiem, sami oceńcie.



Adam wszedł do domu z ponurą miną i od razu rozejrzał się za Ratliffem. Blondyn siedział
 w kuchni, rozmawiając z jego mamą, i Adam usłyszał, jak Tommy się z czegoś śmieje. Na chwilę stanął, tylko po to, żeby słyszeć ten dźwięk kilka sekund dłużej, ale za chwilę wszedł do pomieszczenia.
- Adam! - Tommy'emu zabłysły oczy na widok bruneta.
Lambert uśmiechnął się i nachylił się, żeby pocałować swojego chłopaka. Zaraz jednak się odsunął i oznajmił:
- Musimy wracać do Los Angeles.
- Dlaczego? - zdziwiła się Leila.
- Dzwonił do mnie manager. Niedługo mamy koncert i jutro rano jest próba.
- Nie można tego przełożyć? - zapytała jego mama.
- Niestety nie. Termin był ustalony już dawno, ludzie zapłacili za bilety.
Chociaż Adam wiedział, że to irracjonalne, miał poczucie winy. W pewnym sensie musieli wracać przez niego, przecież to on zgodził się na ten koncert. Ale kilka miesięcy temu nie mógł wiedzieć, co będzie się działo w przyszłości. Nie chciał zabierać Tommy'ego z powrotem w sam środek tego bałaganu, ale nie miał wyjścia.
Tommy nie chciał wracać. W domu rodziców Adama mógł chociaż przez chwilę poczuć się jak w innym świecie, prawie, jakby jego problemy nigdy nie istniały, ale nie mógł zachować się jak dziecko i uprzeć się, że zostaje.
- W takim razie pójdę się pakować.
Kiedy Beth wróciła, wyruszyli w drogę powrotną. Adam postanowił na razie nie mówić Tommy'emu o tym, że widział Beth z Saulim. Chciał się najpierw upewnić, o co w tym wszystkim chodziło, a Tommy miał wystarczająco dużo zmartwień.
Popatrzył na Beth, kiedy odwróciła się, wyglądając przez okno. Wyglądała tak, jak zwykle, ale teraz Adam widział ją inaczej. Czy to możliwe, że jest taką dobrą aktorką?, zastanowił się.
Zatrzymali się pod blokiem Tommy'ego. Chwilowo nie było tam dziennikarzy. Musieli się znudzić czekaniem, ale nie było wątpliwości, że kiedy tylko dowiedzą się o ich powrocie, natychmiast się zjawią.
Adam nie chciał zostawiać Tommy'ego samego z Beth, ale miał coś do załatwienia. Jeszcze przed wyjazdem od rodziców umówił się na spotkanie z kimś, kto mógł mu dostarczyć potrzebnych informacji.
Brad „Cheeks” Bell wiedział wszystko o tym, skąd media biorą informacje, mógł podać źródło niemal każdej plotki. Adam podejrzewał, że ma jakieś zdolności paranormalne, bo chociaż takie wyjaśnienie wydawało mu się śmieszne, nie mógł znaleźć logicznego wytłumaczenia. Pytał o to wiele razy, kiedy jeszcze ze sobą chodzili, ale Brad nigdy mu nie powiedział.
Teraz Adam cieszył się, że dalej przyjaźni się ze swoim byłym. Dzięki temu mógł teraz skorzystać z jego pomocy.
- Tak, słyszałem o tym – odparł Brad, kiedy Adam zapytał go o nowe artykuły w gazetach.
Siedzieli przy stoliku w jednej z ulubionych kawiarni Lamberta. Było to miejsce o nowoczesnym wystroju, ale jednak miało w sobie coś, czego brakowało wielu na pozór lepiej wyglądającym lokalom – atmosferę. Chociaż nie mógłby podać konkretnych przyczyn, gdyby ktoś go o to zapytał, Adam czuł się tam prawie jak jak w domu. Mogło to mieć coś wspólnego z faktem, że kawiarnia mieściła się w jednym z zaułków, w które nie zapuszczali się zwykli przechodnie, jednak nie
 z obawy przed bandytami czającymi się w ciemnych uliczkach – po prostu większość ludzi nie wiedziała o jej istnieniu. Adam mógł tam odpocząć od tłumów fanów i przez chwilę poczuć się jak zwykły, szary obywatel. Czasami tego potrzebował, żeby nie zagubić siebie w tym całym zamieszaniu, jakie wszyscy robili wokół niego.
- Nie spodoba ci się to – ostrzegł Brad.
- Muszę wiedzieć. Kto im powiedział?
Cheeks westchnął.
- Sauli.
Podejrzenia Adama się potwierdziły. Teraz musiał tylko powiedzieć o wszystkim Tommy'emu, gdy Beth nie będzie w pobliżu.
Jak on mógł to zrobić?, przemknęło mu przez myśl. Przecież byli przyjaciółmi. Adam nie wierzył, żeby Sauli nagle stał się złą osobą. Musiał mieć powód, żeby zrobić coś takiego.

***

Następnego dnia rano Tommy wszedł do budynku, w którym miała się odbyć próba, pijąc już trzecią z kolei kawę. W nocy nie spał, nie mogąc wyrzucić z głowy myśli, że już na zawsze utknął
 z Beth. Nigdy nie będzie mógł naprawdę być z Adamem. Co z tego, że byli w związku, skoro mogli tylko umawiać się na randki? Jak właściwie miała wyglądać ich przyszłość razem, skoro musiał przynajmniej przez kilkanaście lat mieszkać z Beth? Przecież nie mógł jej zostawić samej
 z dzieckiem.
- Tommy! - powiedział Adam, podchodząc do niego. - Gdzie Beth?
- Została w domu. Coś się stało?
- Muszę z tobą porozmawiać.

piątek, 11 lipca 2014

ROZDZIAŁ 17

Nie wiem, jak wyszedł ten rozdział. Wydaje mi się, że tak sobie, ale Wy oceńcie.



Był środek nocy, ale Tommy nie spał. Leżał obok Adama, patrząc przez okno na księżyc
 i rozmyślając o ich ostatniej rozmowie. Adam wreszcie dowiedział się tego, co tak długo udawało mu się przed nim ukryć. A jednak nie stało się to, czego najbardziej się obawiał – Adam
 go nie odrzucił. Tommy'emu wydawało się to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Ale... no właśnie, było jedno „ale”. Teraz już cały świat o tym wiedział. Będą mu współczuć. Albo go nienawidzić. Na razie ukrył się przed wszystkimi, ale przecież nie mógł zostać w tym pokoju na zawsze. Będzie musiał wyjść... rozmawiać o tym z ludźmi... udzielać na ten temat wywiadów... na samą myśl zrobiło mu się słabo.
No i pozostawało najważniejsze pytanie: skąd media się o tym dowiedziały? Przecież nigdy nikomu o tym nie wspominał, wiedziała tylko policja, no i lekarz... może ktoś jeszcze tam wtedy był? Ale jeśli tak, to dlaczego zdecydował się powiedzieć o tym właśnie teraz, prawie rok po tym, jak to się wydarzyło? To nie miało sensu.
Popatrzył na śpiącego obok Adama i nie mógł się nie uśmiechnąć. Przynajmniej nie był w tym wszystkim sam.
W którymś momencie musiał w końcu zasnąć, bo obudziły go wpadające przez okno promienie słońca. Zerknął na ekran swojego telefonu i przetarł oczy ze zdziwienia; było już południe. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak późno wstał. Adama nie było już w pokoju, ale Tommy'emu zdawało się, że słyszy jego głos na dole.
Poszedł do łazienki i spędził tam dwadzieścia minut więcej niż zwykle. W końcu stwierdził, że kiedyś i tak będzie musiał stawić czoła światu, więc z gulą w gardle zszedł na dół.
- Dzień dobry – powiedział nieśmiało.
- Dzień dobry, Tommy. Wyspałeś się? - uśmiechnęła się do niego Leila.
Odpowiedział, czekając, aż mama Adama wspomni coś o jego dziwnym zachowaniu poprzedniego dnia albo o artykułach w gazetach, ale nic takiego się nie stało. Zapytała go, co chce na śniadanie, a potem zaczęła opowiadać coś o czasach, kiedy Adam był dzieckiem. Tommy słuchał z wdzięcznością; bardzo lubił takie historie, a teraz pomogły mu oderwać myśli od ostatnich wydarzeń.

***

Adam cieszył się, że obudził się przed Tommym. Dzięki temu mógł rano porozmawiać
 ze swoimi rodzicami i Beth, żeby upewnić się, że żadne z nich nie będzie traktowało Tommy'ego inaczej niż zwykle. Najnowsze wiadomości już do nich dotarły – musieliby mieszkać na kompletnym odludziu bez dostępu do telewizji i internetu, żeby o tym nie usłyszeć – i wszyscy byli zszokowani. Zgodzili się jednak nie wspominać o tym Tommy'emu. Adam znał go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że ten nie chce współczucia całego świata.
Szedł właśnie coś zjeść, gdy usłyszał głos dochodzący z pokoju Beth. Nie miał zamiaru podsłuchiwać; po prostu to, co usłyszał, tak bardzo różniło się od sposobu, w jaki zwykle mówiła, że ze zdziwienia przystanął.
- Lepiej, żeby cię nie rozpoznał – mówiła ze złością do słuchawki.
Adam stanął za uchylonymi drzwiami.
- Dobrze, że powiedziałeś o tym dziennikarzom. Może teraz się pokłócą. Ale mogłeś o tym pomyśleć wcześniej!
Nie mogła mówić o tym, o czym Adamowi wydawało się, że mówi. Z kim właściwie rozmawiała takim tonem? Zwykle była miła, czasem aż za bardzo.
- Musimy się spotkać, przez telefon ktoś może nas podsłuchać.
Nadstawił uszu. Umówili się za dwadzieścia minut w centrum handlowym. Pożegnała się
 i rozłączyła. Adam szybko rozejrzał się za miejscem, gdzie mógłby się schować. Czując się niezwykle głupio, wszedł do stojącej na przedpokoju szafy. Zrobił to w samą porę, bo właśnie wtedy Beth wyszła z pokoju. Odczekał chwilę, po czym ruszył za nią, wpadając na idącą korytarzem Leilę.
- Adam? Co ty robiłeś w szafie? - zdziwiła się.
- Szukałem... takiej jednej kurtki. Może zostawiłem ją u was, jak ostatnio tu byłem.
- Aha... - Popatrzyła na niego dziwnie. - A jak wyglądała? Może ją gdzieś widziałam.
- Taka czarna... - Adam myślał gorączkowo. - Z ćwiekami. Ze złotymi ćwiekami.
- Nie zauważyłam takiej nigdzie, ale jeśli ją znajdę, to ci powiem.
- Dzięki, mamo. - Adam wyminął ją i zbiegł po schodach.
Na dole rozejrzał się.
- Tato, widziałeś Beth? - zapytał.
- Tak, właśnie wyszła na spacer. - Eber przyjrzał się synowi. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak... - Adam zaczął zakładać buty. - Wychodzę na trochę.
- Uważaj na paparazzi... - zanim zdążył skończyć, Adama już nie było.
Nie mogła odejść daleko, myślał Lambert. Nie ma samochodu. Chyba, że zadzwoniła
 po taksówkę. Ale tam nie jest daleko, można iść na piechotę.
Postanowił pójść do centrum handlowego i tam poszukać Beth. Miał jednak szczęście, bo
 w połowie drogi zobaczył, jak dziewczyna przechodzi przez ulicę.
Śledzenie jej wydawało mu się odrobinę niewłaściwe, ale jeśli jej dziwne zachowanie miało coś wspólnego z Tommym, nie mógł tak tego zostawić.
Kiedy dotarli na miejsce, Beth weszła do cukierni i usiadła przy stoliku. Adam stanął przed pobliskim sklepem tak, żeby go nie widziała, ale żeby on mógł zobaczyć, kto siada obok niej. Chwilę udawał, że przygląda się wystawie, aż zauważył, że ktoś zbliża się do stolika dziewczyny. Ten ktoś miał blond włosy. Adam przesunął się, żeby lepiej widzieć, i szczęka prawie mu opadła
 ze zdziwienia. Do Beth dosiadła się ostatnia osoba, której by się tu spodziewał: Sauli.

piątek, 4 lipca 2014

ROZDZIAŁ 16

Po krótkiej przerwie wracam. Mam do Was pytanie - czy to dobry pomysł, żebym założyła stronę na facebooku? Pojawiałyby się tam informacje o nowych rozdziałach/opowiadaniach itd.
Mam nadzieję, że mnie nie zamordujecie, jak to przeczytacie... no, ale akcja miała się tak potoczyć od samego początku. Czytajcie i komentujcie ;)



Była noc. Tommy szedł ulicą, lekko pijany. Minął obściskującą się pod ścianą budynku parę
 i zaśmiał się pod nosem.
Nagle poczuł, jak ktoś ciągnie go do tyłu. Chciał krzyczeć, ale miał zatkane usta. Ogarniało
 go przerażenie, kiedy napastnik wciągał go w jakiś ciemny zaułek...
- Tommy! Tommy, obudź się!
Otworzył oczy i zobaczył pochylającego się nad nim Adama. Zorientował się też, że nie może poruszyć rękami.
- D-dlaczego mnie trzymasz? - zapytał.
- Tak się rzucałeś, że prawie uderzyłeś mnie w twarz, kiedy próbowałem cię obudzić. - Adam
 go puścił. - Co ci się śniło?
- Nie chcę tego opowiadać.
Tommy odwrócił się tyłem do Adama, żeby ten nie widział jego twarzy. Usłyszał westchnienie,
 a po chwili poczuł wokół siebie ramiona bruneta. Zamknął oczy. Teraz był bezpieczny.

***

Po śniadaniu Beth podeszła do Tommy'ego z ponurą miną. Kiedy zapytał, o co chodzi, okazało się, że potrzebuje nowych ubrań. Urósł jej brzuch i stare zrobiły się za ciasne.
- Myślałam, że pojedziemy na zakupy, ale potem pojawili się ci wszyscy dziennikarze...
- Możemy jechać teraz. Tu też mają sklepy – stwierdził Tommy.
- Przecież jeśli jakiś paparazzi cię zobaczy, znowu pod domem będą ich tłumy.
Tommy był tego świadomy, ale przecież dziewczyna musiała w czymś chodzić. Proponowała, że pójdzie sama, ale nie zgodził się – w końcu ją też mogli dopaść dziennikarze. Ona jednak nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Skończyło się na tym, że poszli oboje, Tommy w bluzie z kapturem
 i ciemnych okularach, żeby nikt go nie rozpoznał.
Po kilku godzinach spędzonych w różnych sklepach Tommy zaczął żałować, że nie został
 w domu rodziców Adama. Beth przymierzała, jak mu się zdawało, tysiące różnych rzeczy. Jakby tego było mało, oczekiwała jego opinii na temat każdej z nich. Musiała wiedzieć, czy nie wygląda
 w nich grubo. Tommy powiedział, że nie może jednocześnie być szczupła i być w ciąży, a wtedy musiał wysłuchać półgodzinnego wykładu o tym, że kobieta w ciąży wygląda inaczej niż kobieta
 z nadwagą.
Kiedy zgłodniała, westchnął z ulgą. Znaleźli pizzerię i usiedli przy stoliku, a dziewczyna zaczęła się na głos zastanawiać, jakie składniki dobrze wpłyną na dziecko. Najwyraźniej nie oczekiwała
 od Tommy'ego czynnego udziału w rozmowie, więc po chwili się wyłączył. Czekając, aż Beth na coś się zdecyduje, rozejrzał się i jego wzrok zatrzymał się na siedzącym kilka stolików dalej blondynie. Nie widział dobrze jego twarzy, ale z tego miejsca wyglądał zupełnie jak Sauli. Tyle że to nie mógł być on, przecież mieszkał w Finlandii. Gdyby przyjechał do Stanów, Adam na pewno by mu o tym wspomniał...
Wstał, żeby mieć lepszy widok, ale nagle znikąd pojawiła się grupa podekscytowanych turystów. Gdy przeszli, chłopaka już nie było.

***

Adam siedział nad pokreśloną kartką. Próbował napisać nową piosenkę, ale nie mógł się skupić. W końcu zszedł do salonu, gdzie Eber oglądał telewizję. Posiedział tam chwilę, ale zaraz poszedł pomóc mamie w kuchni. Wyszedł na spacer. Wrócił do domu. Przez cały czas zastanawiał się nad jedną rzeczą.
Powinienem go o to zapytać? Nie, jak będzie chciał, to sam mi powie, czemu ma koszmary. Ale może sam nigdy nie zacznie o tym mówić i potrzebuje pomocy... przecież to nie pierwszy raz, kiedy obudził się w nocy z krzykiem.
Do powrotu Beth i Tommy'ego nie doszedł do żadnych konstruktywnych wniosków.
- Adam, słońce, otwórz, bo ja mam ręce w cieście – krzyknęła z kuchni Leila, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Pomocy – jęknął od progu Tommy, uginając się nie tyle z powodu ciężaru, co ilości toreb, których starał się nie upuścić. Wyglądał tak komicznie, że Adam musiał się roześmiać.
- No i czemu rżysz? Pomóż. - Na widok śmiejącego się Adama Tommy też zaczął chichotać.
- Ej – zaprotestował brunet, kiedy jego chłopak wepchnął mu do rąk torby z ubraniami, po czym wyminął go, żeby opaść na najbliższy fotel. - Co ja mam z tym wszystkim zrobić?
- Zanieś do pokoju Beth – usłyszał w odpowiedzi.
Po obiedzie wszyscy siedzieli w salonie. Adam, jego rodzice i Beth oglądali coś w telewizji,
 a Tommy sprawdzał coś w internecie.
- Tommy, zobacz – powiedział Adam, kiedy na ekranie pojawił się ktoś do złudzenia przypominający Marylina Mansona.
Kiedy ten nie zareagował, Adam na niego popatrzył. Tommy był nienaturalnie blady; wpatrywał się w swój telefon z wyrazem przerażenia na twarzy.
- Tommy?
Blondyn zerwał się i pobiegł na górę, a Adam za nim. Reszta obecnych patrzyła za nimi
 ze zdziwieniem.
Tommy siedział na łóżku w pokoju, który dzielił z Adamem, wpatrując się w podłogę. Przez jego głowę przelatywało tysiąc myśli na sekundę. Powiedzieć mu? Nie miał się dowiedzieć. Ale teraz
 to tylko kwestia czasu zanim to zobaczy. Jak ja mu to powiem?
- Co się stało? - zapytał Adam, siadając obok niego. - Kochanie? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć – dodał, gdy nie otrzymał odpowiedzi.
- Adam... chodzi o to, że... jak mam ci to powiedzieć, skoro ty wszystko widzisz w takich... odcieniach bieli... a są jeszcze różne szarości... - Tommy słyszał, że to, co mówi, nie ma za dużo sensu, ale nie mógł zebrać myśli. - Ty we wszystkich widzisz dobro. A co, jeśli we mnie go nie ma?
- Nie gadaj głupot. Nie jesteś zły – Adam nie rozumiał, do czego Tommy zmierza.
- Ja... zresztą sam zobacz. - Blondyn podał mu swój telefon.
Adam popatrzył na wyświetlacz. Była tam otwarta jakaś strona z plotkami o gwiazdach. Zaczął czytać artykuł, który Tommy ostatnio przeglądał. Na początku nie zobaczył nic nowego – informacja o tym, że są parą, coś o Beth. Kiedy jednak doszedł do drugiej części tekstu, pociemniało mu przed oczami. Dotarły do niego tylko słowa: „Tommy Joe Ratliff” i „zgwałcony”.
- To... to prawda? - zapytał cicho.
Tommy nie musiał odpowiadać. Po twarzy ciekły mu łzy.
Adam przytulił go, pozwalając mu się wypłakać.
- Wszystko będzie dobrze – mówił, głaskając go po plecach.
- Więc... nie uważasz... nie uważasz, że jestem... brudny?
- Co? Oczywiście, że nie. Przecież to nie była twoja wina. - Adam prawie płonął z gniewu. Gdyby mógł, w tym momencie zamordowałby tego, kto ośmielił się tak skrzywdzić jego ukochanego, niewinnego Tommy'ego.
- To było tego dnia, kiedy zerwałeś z Saulim. Poszedłem do baru i wracałem na piechotę. Nie wiem, czy planował mnie potem zabić, bo przyjechała policja. - Tommy patrzył pustym wzrokiem w przestrzeń. - Wiesz, co było najgorsze? Nawet nie to, jak bolało, ale upokorzenie – znowu zaczął płakać.
- Tommy, popatrz na mnie – powiedział Adam, delikatnie unosząc jego podbródek. - Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić.
- Kocham cię – wyszeptał Tommy, patrząc mu w oczy.
Serce Adama wykonało salto.
- Ja też cię kocham – odpowiedział i w tym momencie czuł, że w całym wszechświecie nie ma prawdziwszych słów.

sobota, 28 czerwca 2014

Informacja

Tak... no cóż... nie cierpię tego robić, ale muszę Wam powiedzieć, że rozdział dodam trochę później. Moja wena wybrała się na wakacje i nie mogę go skończyć. XD Powinien pojawić się jakoś niedługo.

niedziela, 22 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 15

Z małym opóźnieniem, ale rozdział jest, i to trochę dłuższy niż zwykle. Za to, że nie dodałam go wcześniej, możecie podziękować Adamowi XD Jeśli ktoś jeszcze nie widział na Youtube ostatnich koncertów Queen + Adam, ostrzegam - jeśli zaczniecie oglądać, możecie zapomnieć o wszystkim, co mieliście zrobić XD
Glam Candy, Kushina Zimoch - dziękuję za komentarze :)
A teraz już nie przedłużam, zapraszam do czytania.



- Jak my stąd wyjdziemy? - zastanawiał się Tommy, patrząc przez okno na tłum krzyczących dziennikarzy.
- Mogę zadzwonić po policję i powiedzieć, że zakłócają spokój – zaproponowała Beth.
- Dobry pomysł – zgodził się blondyn.
- Zaraz, ale jakie „my”? Tylko ja muszę stąd wyjść – zauważył Adam.
- Myślisz, że pozwolę ci tam pójść samemu, żeby tłumaczyć się przed całym światem? - zapytał Tommy.
- Jeśli pójdziesz ze mną, nie dadzą ci spokoju.
- I tak nie wyglądają, jakby mieli zamiar dać spokój.
- Ale nie lubisz udzielać wywiadów.
- Idę.
Adamowi wystarczyło jedno spojrzenie na Tommy'ego, żeby zrozumiał, że go nie przekona. Kiedy on się uparł, rzadko zdarzało się, żeby zmienił zdanie.

***

Budynek, w którym miała się odbyć konferencja prasowa, wyglądał całkiem zwyczajnie: był szary, w pobliżu rosły palmy, a pod nim mieścił się parking.
- Gdzie byłeś?! Za pięć minut zaczynamy! - krzyknął na widok Adama jego manager.
- Wybacz, nie tak łatwo wydostać się z bloku, wokół którego czatuje tłum paparazzi – odparł Lambert.
Zerknął na Tommy'ego. Odkąd to całe szaleństwo się zaczęło, nie mieli nawet okazji porozmawiać o tym, co właściwie powiedzą na konferencji. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że bał się, że Tommy znowu zamknie się w sobie.
Za chwilę zostali poproszeni o zajęcie miejsc za długim stołem. Dla każdego z nich był przygotowany mikrofon, a w wyznaczonym miejscu czekali dziennikarze z aparatami fotograficznymi i kamerami.
Adam westchnął cicho. Kiedy szedł na przesłuchanie do „Idola”, nie wyobrażał sobie nawet, że znajdzie się w pierwszej dziesiątce. Tymczasem został w programie do samego finału i stał się gwiazdą. Jego marzenie się spełniło – zarabiał na życie, robiąc to, co kochał najbardziej. Jednak nie obyło się bez poświęceń. Co prawda nie łudził się, że jeśli będzie sławny, innych będzie interesować tylko i wyłącznie jego muzyka, ale nie spodziewał się, że każdy szczegół z jego życia zostanie podany do publicznej wiadomości. Przez większość czasu nie wiedział nawet, skąd dziennikarze brali informacje o nim.
Zatopiony w myślach nie zauważyła nawet, że spotkanie już się zaczęło. Ocknął się dopiero, kiedy któryś z dziennikarzy zadał mu pierwsze pytanie:
- Adam, czy to prawda, że jesteś w związku ze swoim gitarzystą?
- No cóż... - zaczął, ale wtedy Tommy mu przerwał:
- Tak, jesteśmy razem.
Lambert popatrzył na niego ze zdziwieniem. Blondyn nie wyglądał na zdenerwowanego, ale Adam wiedział, że to tylko pozory. Sięgnął pod stół i wziął go za rękę, a Tommy ścisnął jego dłoń.
Potem musieli jeszcze odpowiedzieć na wiele pytań, a za każdym razem, kiedy Adam przestawał mówić, niepewny, co odpowiedzieć, Tommy włączał się do rozmowy. Nie mogło to być dla niego łatwe, bo pytali też o Beth, ale nie pokazywał tego po sobie.
- Wystarczy już – stwierdził Brown po dwóch godzinach, gdy pytania zrobiły się zbyt nachalne.
- Co to było?! - zapytał, kiedy już znaleźli się w bezpiecznej odległości od dziennikarzy.
- Ale co? - odparł Adam z miną niewiniątka.
- Powiedzieliście im, że jesteście razem... i jeszcze ta dziewczyna, która jest z nim w ciąży – wskazał na Tommy'ego. - Skąd wam to w ogóle przyszło do głowy?!
Tommy się uśmiechnął. Nie wiedział, dlaczego, ale nagle pomysł, że on i Adam mogliby mieć wspólną głowę, wydał mu się bardzo zabawny. To pewnie przez stres, pomyślał.
- Przecież wiesz, że ja nie kłamię w wywiadach – powiedział Adam.
- I o dziwo zwykle wychodzi ci to na dobre. Ale... to znaczy, że to wszystko prawda?! - Brown wytrzeszczył oczy. - Kiedy wy zdążyliście tak namieszać?! Co ja z tobą mam...
Zostawiając managera, żeby oswoił się z nową sytuacją, Tommy i Adam poszli do samochodu.
- Co? - zapytał Ratliff, widząc, że brunet mu się przygląda.
- Nic, tylko... powiedziałeś im wszystko.
- I tak by się dowiedzieli. - Tommy wzruszył ramionami.
Adam przyciągnął go do siebie i pocałował, a wtedy błysnął flesz.
- Wsiadajmy. - Lambert otworzył drzwi od strony kierowcy, z niesmakiem patrząc
 na zmierzającego już w ich stronę mężczyznę z aparatem.

***

To, że Beth zadzwoniła na policję, na dłuższą metę nie pomogło – dziennikarze po prostu zaczęli krążyć po okolicy, czekając, aż ktoś wyjdzie z bloku. Zaczepiali nawet sąsiadów.
- Tommy, Adam do ciebie. - Beth weszła do pokoju i podała blondynowi jego telefon.
- Skąd to masz? - zdziwił się.
- Zostawiłeś w kuchni. Trzymaj.
- Halo? - odezwał się do słuchawki.
- Tommy, mamy problem – usłyszał w odpowiedzi.
- Następny? - jęknął.
- Pod moim domem roi się od paparazzi, pod twoim pewnie też.
- Nie wiem, co z tym zrobić. Była tu już policja, to rozleźli się po okolicy. „Spacerować” niestety nie mogą im zabronić.
- Dlatego znalazłem rozwiązanie. Pakujcie się z Beth, jedziemy do moich rodziców do San Diego. Możemy tam zostać aż tu wszystko się trochę uspokoi. Niedługo na pewno media znajdą sobie nowy skandal.
Godzinę później siedzieli już w samochodzie Adama.
- Jak udało ci się wyjechać, żeby cię nie zauważyli? - zapytała Beth.
- Zadzwoniłem do Briana, żeby do mnie przyszedł. Wpuściłem go tylnymi drzwiami, ubrał się
 w moje ciuchy i wyszedł frontowymi.
- I nie zauważyli różnicy? - roześmiał się Tommy.
- Miał na sobie bluzę z kapturem. Pewnie zauważyli, ale do tego czasu zdążyłem już odjechać.
 - Adam uśmiechnął się do swojego chłopaka.
- Jesteś genialny – stwierdził Tommy. Tak się śmiał, że z oczy zaczęły mu ciec łzy.
Rodzice Adama ciepło ich przywitali. Zapytali, czy Tommy chce osobny pokój, ale kiedy ten się zarumienił zamiast odpowiedzieć, Adam zdecydował za niego, że chcą spać razem.
Rozmowa przy kolacji na początku była trochę sztywna, bo chociaż Tommy już dawno znał Leilę i Ebera, to świadomość, że wiedzą o jego związku z ich synem sprawiała, że czuł się dziwnie. W końcu jednak atmosfera się rozluźniła i pod koniec posiłku wszyscy razem żartowali.
- Przepraszam, ale chyba się już położę – powiedziała Beth, kiedy skończyli jeść.
- Oczywiście, na pewno jesteś zmęczona. Pokażę ci łazienkę i twój pokój - zaoferowała Leila, wstając.
- Dziękuję pani.
- Jaka tam pani, mów mi Leila.
Dalej rozmawiając, wyszły.
Niedługo potem Adam i Tommy też poszli do sypialni.
- Nareszcie jesteśmy sami – uśmiechnął się Adam, kiedy leżeli w łóżku.
W odpowiedzi Tommy tylko go pocałował.. Przez chwilę walczyli o dominację, ale kiedy Adam przeciągnął językiem po wargach blondyna, ten się poddał. Brunet znalazł się na nim, a jego ręka zawędrowała pod koszulkę Tommy'ego, a później zaczęła schodzić coraz niżej. Gdy dotarła
 do brzegu spodni, Tommy nagle zesztywniał.
- Co się stało? - zapytał Adam.
- Nic... ja... zaraz wrócę. - Tommy zerwał się z łóżka.
Po chwili Adam poszedł go poszukać. Nie musiał szukać daleko, bo blondyn zamknął się
 w łazience.
- Tommy? Wszystko w porządku? - zapytał, pukając.
Usłyszał trzask zamka i Tommy wyszedł.
- W porządku.
Może Adam by mu uwierzył, ale Ratliff unikał jego wzroku.
- Wiesz, że jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć, prawda?
- Tak. Wiem. Wracajmy do pokoju.
Tommy, nie musimy robić nic, czego nie chcesz – powiedziała Adam, widząc, że blondyn stoi koło łóżka i się nie kładzie.
- Chyba... nie jestem gotowy – odparł cicho Tommy.
- W porządku. Chodź. - Adam przesunął się, żeby zrobić mu miejsce.
Tommy położył się obok i przytulił się do niego. Tak zasnęli.

piątek, 13 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 14

Przed chwilą skończyłam to przepisywać, więc mogą pojawić się błędy XD jeśli jakiś znajdziecie, piszcie w komentarzach. W ogóle miłoby było, gdybyście pisali mi jakieś komentarze, żebym wiedziała, że więcej niż dwie osoby to czytają XD oczywiście dziękuję za Twój komentarz, Kushina Zimoch ;)


- Nie możemy jeszcze z tym poczekać? - mówił do słuchawki Adam. - Przecież to moje życie prywatne, nie muszę się nikomu z niego tłumaczyć.
- Ty nie masz życia prywatnego. Jeśli chciałeś je mieć, nie trzeba było zostawać gwiazdą.. Na razie to wszystko plotki, ale jeśli tego nie wyjaśnimy, skutki mogą być katastrofalne! - odparł jego manager, John Brown.
- Ale to tylko jedno zdjęcie i jakiż wyssany z palca artykuł.
- Jedno zdjęcie wystarczy! Powinieneś już wiedzieć, jak to działa! Czemu właściwie tak się upierasz? Załatwimy ci jakiś wywiad, powiesz, że z tym gitarzystą łączy cię tylko przyjaźń
 i po krzyku!
- Wiesz, że nie lubię zwracać na siebie uwagi skandalami. Chcę tylko, żeby ludzie słuchali mojej muzyki i na ten temat mogę udzielić i stu wywiadów!
- Jeśli tego wszystkiego nie wyjaśnimy, to się rozniesie i nikt nie będzie już kupował płyt
 i biletów na twoje koncerty!
Chociaż manager odrobinę przesadzał, Adam musiał przyznać, że ma trochę racji. Może nie wszyscy przestaliby słuchać jego piosenek, ale jeśli w świadomości zbiorowej utrwalił się wizerunek jego jako osoby zdradzającej swojego chłopaka, na pewno nie zyskałby fanów. Nieważne, jak bardzo mu się to nie podobało, muzyka była nie tylko sztuką, ale też produktem, który trzeba odpowiednio sprzedać.
- Daj mi dwa tygodnie.
- Masz tydzień i ani dnia więcej! Nie możemy pozwolić, żeby te plotki się rozniosły! - po tych słowach Brown się rozłączył.
- Mamy tydzień – Adam zwrócił się do Tommy'ego, który dalej siedział na kanapie.
- Dobre i tyle. Myślałem, że każe ci natychmiast jechać na konferencję prasową.
- Dlaczego ja go jeszcze nie zwolniłem? - westchnął brunet, opadając na kanapę obok swojego nowego chłopaka.
- Bo to najlepszy manager w Los Angeles, a poza tym masz za dobre serce, żeby kogoś zwolnić – uśmiechnął się Tommy.
W odpowiedzi Adam go pocałował.
- Nie żebym narzekał, ale za co to było? - spytał blondyn, kiedy się od siebie oderwali.
- Po prostu dlatego, że mogę – Adam nie do końca mógł uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze niedawno Ratliff go unikał, a teraz byli parą.
Nagle ktoś zapukał.
- Uwaga, wchodzę – krzyknęła zza drzwi Beth. - Przepraszam, że znowu przeszkadzam, ale
 za pół godziny mam wizytę u lekarza. Mówiłeś, że mnie zawieziesz, Tommy.
- Jak mam cię zawieźć, skoro nie mam kluczyków od samochodu?
- A szukałeś pod stolikiem koło swojego łóżka?
- Szukałem wszędzie.
- Zajrzyj tam, może spadły.
- Mówię, że szukałem tam.
- Idź zobaczyć – upierała się.
Tommy uznał, że kłócenie się z nią nie ma sensu. Poszedł do swojej sypialni sprawdzić.
- Nie ma – orzekł, wstając z podłogi.
- Dobrze sprawdź. Masz – Beth podała mu latarkę.
Westchnął cicho. Przecież nic tam nie było. Chociaż... zaraz. Czy mu się tylko zdawało, czy dostrzegł jakiś błysk?
Odsunął szafkę od ściany. Rzeczywiście, leżały tam jego kluczyki.
- Skąd wiedziałaś, gdzie szukać? - spojrzał na dziewczynę ze zdumieniem.
- Kobieca intuicja – wzruszyła ramionami. - Ale teraz już chodźmy, bo się spóźnimy.
- To ja już pojadę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia – powiedział brunet.
Tommy popatrzył na Adama. Nie chciał, żeby już szedł. Chciał przynajmniej pocałować go
 na pożegnanie i właściwie mógłby, ale robienie tego w obecności Beth wydało mu się w jakiś sposób niewłaściwe.

***

Kiedy dotarli do kliniki, zostało im jeszcze trochę czasu do wizyty. Otwierając ciężkie, przeszklone drzwi, Tommy miał uczucie, jakby po ich przekroczeniu nie było już powrotu. W domu mógł przynajmniej częściowo zapomnieć, że Beth jest w ciąży; przy odrobinie wysiłku mógł sobie wyobrazić, ze po prostu nie należy do najszczuplejszych osób, ale tutaj, w otoczeniu ciężarnych kobiet rozmawiających z wielkim podekscytowaniem o swoich nienarodzonych jeszcze dzieciach, rzeczywistość chwilami go przytłaczała.
Dziewczyna próbowała go przekonać, żeby wszedł z nią do gabinetu, ale nie dał się namówić. Zamiast tego został w poczekalni, siedząc na jednym z czerwonych plastikowych krzeseł. Żeby się czymś zająć, wziął do ręki ulotkę ze stolika, ale szybko ją odłożył, kiedy okazało się, że dotyczy ona cyklu menstruacyjnego.
W końcu Beth wyszła. Tommy'emu wydawało się, że minęło kilka godzin, chociaż
 w rzeczywistości mogło to być najwyżej pół godziny.
- Z dzieckiem wszystko w porządku – oświadczyła, zadowolona.
- To super – czuł, że powinien bardziej się ucieszyć, ale chciał tylko wydostać się z tamtego budynku. Nie czuł się dobrze wśród tych wszystkich kobiet w ciąży i dumnych przyszłych ojców.
Na zewnątrz coś błysnęło.
- Nie zapowiadali na dzisiaj burzy – zdziwiła się Beth.
Tommy podszedł do okna i natychmiast się cofnął. Przed budynkiem stał tłum paparazzi, krzyczących jego imię.
- Skąd oni się tu wzięli? - blondyn nie wiedział, co ma zrobić. Niby był sławny, czasami zdarzało się, że ktoś na ulicy go rozpoznał, ale nie chodziły za nim tłumy tak jak za Adamem. Nie przeszkadzało mu to; nigdy nie marzył o byciu sławnym, chciał po prostu grać na gitarze.
- Jest tu jakieś inne wyjście? - zapytał siedzącej przy wejściu sekretarki.
- No, jest... ale można go używać tylko w wyjątkowych wypadkach.
- Czy to pani nie wygląda na wyjątkowy wypadek? - wskazał za okno, gdzie zbierało się coraz więcej osób.
- Może... ale muszę zapytać dyrektora – podniosła słuchawkę stojącego na biurku telefonu
 i zaczęła wybierać numer, a Tommy'emu opadły ręce z bezsilności.
Wreszcie udało się ustalić z dyrektorem, że jednak jest to wyjątkowy wypadek, i sekretarka powiedziała Beth i Tommy'emu, gdzie jest wyjście przeciwpożarowe, którym mogą wydostać się
 z budynku. Kiedy tam dotarli, musieli poczekać na dyrektora, który miał do nich klucz. Tommy chciał zauważyć, że drzwi ewakuacyjne powinny być otwarte, ale powstrzymał się od komentarza.
Jakoś udało im się dotrzeć na parking i dojechać do domu. Przed blokiem już czekał na nich Adam, trzymający gazetę.
- Następna? - jęknął na ten widok Tommy.
Nowy artykuł zawierał więcej prawdy niż poprzedni. W największym skrócie było tam napisane, że dziewczyna z Chicago jest w ciąży z chłopakiem Adama Lamberta.
- Wejdźmy na górę, mogą się tu w każdej chwili pojawić jacyś dziennikarze – powiedział Adam.
- Skąd oni to wszystko wiedzą? - zwróciła się do niego Beth.
- Nie wiem, ale media potrafią dotrzeć do wszystkiego.
Zadzwonił telefon. Adam wyjął go z kieszeni i się skrzywił – znowu dzwonił manager. Poszedł do kuchni i odebrał.
Przez parę minut Beth i Tommy słyszeli tylko, jak rozmawia podniesionym głosem. W końcu przyszedł do salonu, gdzie czekali, i oznajmił ponuro:
- Nie mamy już tygodnia. Konferencja prasowa odbędzie się za trzy godziny.