Los Angeles tętniło życiem
pomimo późnej pory. Jadąc oświetlonymi ulicami, Adam podziwiał
piękno miasta, które nazywał domem. Chociaż mieszkał tam już
wiele lat, nie sądził, żeby ten widok kiedykolwiek mu się
znudził.
Zerknął na siedzącego na
miejscu pasażera Sauliego i przez krótką chwilę zastanowił się,
co
by się stało, gdyby
zamiast Fina siedział tam Tommy. Nie bądź głupi, pomyślał,
potrząsając głową, żeby pozbyć się z niej obrazów, które
określiłby jako co najmniej niepokojące.
Zatrzymał samochód na
podjeździe, ale nie wyłączył silnika.
- Wszystko w porządku? -
zapytał Sauli.
- Tak – brunet wyjął
kluczyk ze stacyjki. Sam nie wiedział, czemu zwleka. - Chodźmy.
Skierowali się prosto do
sypialni. Fin zaczął całować Lamberta, ale kiedy próbował zdjąć
mu koszulkę, ten się
odsunął.
- Nie mogę – powiedział
brunet.
- Co? Dlaczego?
Adam nie wiedział, jak ma to
wyjaśnić. Nagle wydało mu się to po prostu... niewłaściwe.
Nie czuł już przy
chłopaku tego, co kiedyś. Poza tym gdy się całowali, nie mógł
zagłuszyć
w sobie wspomnień o
tym, co kilka dni wcześniej wydarzyło się między nim a Ratliffem.
- Przepraszam.
- Trzeba było tak od razu.
Nie musiałem marnować twojego czasu – w oczach chłopaka widać
było ból. Odwrócił się i wybiegł z pokoju.
- Sauli! - zawołał z nim
Adam, ale odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwiami.
Czy ja... zakochałem się
w Tommym? Przecież to mój przyjaciel, on woli dziewczyny... ale dał
mi się pocałować.
Ale to pewnie nic nie znaczyło...
Ukrył twarz w dłoniach.
***
Tommy sprawdził w garderobie.
Szukał za kulisami i nawet zajrzał na scenę. Obszedł cały
budynek, ale nigdzie nie znalazł przyjaciela.
- Gdzie Adam? - zwrócił się
do Ashley, którą akurat mijał na korytarzu.
- Wyszedł z Saulim.
Wyglądali, jakby im się spieszyło – mrugnęła do blondyna.
Gitarzysta poczuł się, jakby
ktoś uderzył go w żołądek. Chociaż byli razem, nie mógł
oprzeć się uczuciu, że brunet go zdradził.
Ten pocałunek jednak nic
dla niego nie znaczył, pomyślał.
Zresztą czego ja się spodziewałem? Oświadczyn?
Mimo tego, co powiedział
Adamowi, Tommy przez chwilę miał nadzieję na coś więcej.
Wyglądało jednak na to, że „więcej” wydarzy się tylko w jego
marzeniach.
****
Ponieważ Adam nie rozmawiał
z Tommym od kilku dni, postanowił go odwiedzić.
- To ty. Hej – przywitał go
blondyn, nie usiłując ukryć zdziwienia.
- A dlaczego niby nie miałbym
do ciebie przychodzić?
- Nieważne. Wejdź.
- Przeszkadzam?
- Nie.
- Co u ciebie?
- Nic.
Adam zauważył, że odkąd
przyszedł, Tommy ani razu nie spojrzał mu w oczy.
- Co się stało? - spytał. Z
doświadczenia wiedział, że Tommy sam z siebie o niczym nie
wspomni.
- Nic - Ratliff sprawiał
wrażenie niezwykle zainteresowanego swoimi paznokciami.
Przez chwilę żaden z nich
się nie odzywał. W końcu Tommy przerwał ciszę.
- Spałeś z nim?
- Co? - ze wszystkich rzeczy,
które blondyn mógł powiedzieć, akurat takiego pytania Adam
najmniej się spodziewał.
- Po koncercie podobno
wyszedłeś z Saulim. Czy wy... - nie dokończył.
- Z tego powodu tak dziwnie
się zachowujesz? - Lambert uniósł brwi. - Nie, nie zrobiliśmy
tego.
- Czyli... nie wróciliście
do siebie? - mówiąc to, Tommy czuł się jak egoista, ale nie mógł
znieść myśli o przeżywaniu tego wszystkiego od nowa.
- Nie. Skąd ci to przyszło
do głowy?
- Wyszliście razem, więc
pomyślałem, że może... - blondyn się zaczerwienił.
Adam zauważył, że Tommy
wygląda z zarumienionymi policzkami słodko. Dlaczego tak
mu zależało na tym,
żeby się dowiedzieć, co robił z Saulim? Czyżby jednak coś do
niego czuł?
- Znowu muszę na trochę
pojechać do Chicago – zmienił temat Ratliff.
- Czemu? Coś nie tak z Beth?
- Nie, ale... powinienem do
niej pojechać. W końcu nie tylko ona jest odpowiedzialna za to
dziecko.
Tommy dużo nad tym myślał i
doszedł do wniosku, że nieważne, czy mu się to podoba, czy nie,
nie może zostawić Beth samej sobie. To ona pierwsza podeszła do
niego w barze, ale przecież nie zmusiła go, żeby się upił i
poszedł z nią do łóżka. Niemniej jednak myśl o byciu ojcem
lekko
go przerażała. Chciał
kiedyś w przyszłości mieć rodzinę, ale wyobrażał sobie
założenie jej z kimś, kogo będzie
kochał.
- Kiedy wrócisz? - Adam
powstrzymał się przed powiedzeniem „nie jedź”. Powoli od
pytania „Czy ja się w nim zakochałem?” przechodził do
stwierdzenia „Chyba się w nim zakochałem”. Tyle że to wszystko
nie było takie proste.
- Za kilka dni, niedługo
przecież znowu gdzieś występujemy. A co, będziesz tęsknił? -
zażartował gitarzysta.
- Oczywiście, że będę –
uśmiechnął się do niego brunet.
***
- Zostaniesz na herbatę? -
zapytała jak zwykle Beth, chociaż za każdym razem otrzymywała
taką samą odpowiedź.
- Zostanę.
Nie dociekała, co wpłynęło
na zmianę zdania Tommy'ego w obawie, że jednak zrezygnuje. Zamiast
tego postawiła na stole talerz z ciasteczkami i nastawiła wodę.
- Jak wam poszedł ostatni
koncert?
- Dobrze – odparł Ratliff,
ale miał uczucie, że skoro już próbuje normalnie z nią
rozmawiać, trzeba by coś jeszcze dodać. - Wszystkie bilety
wyprzedane, a Adam miał świetny kontakt
z publicznością.
Zresztą zwykle tak jest. On się urodził, żeby występować na
scenie – na myśl
o przyjacielu jego twarz
się rozjaśniła.
- Z tego, co o nim mówisz,
jest całkiem miły. Chciałabym go lepiej poznać.
Od konieczności odpowiadania
zwolnił Tommy'ego dzwonek do drzwi.
- Otworzę – dziewczyna
wstała.
Chwilę później wróciła,
niosąc kopertę.
- List polecony –
powiedziała.
Wyjęła kartkę z koperty. W
miarę czytania robiła się coraz bledsza.
- Nie mogą tego zrobić –
szepnęła.
- Co tam jest napisane? -
chciał się dowiedzieć blondyn.
Podała mu list. Wynikało z
niego, że właściciel budynku, w którym było jej mieszkanie, chce
go sprzedać. A to
oznaczało, że jeśli Beth nie znajdzie szybko innego, zostanie
bezdomna.