piątek, 30 maja 2014

The Morning After

Nowy rozdział powinien się pojawić w przyszłym tygodniu, ale póki co mam dla Was na pocieszenie bardzo krótki jednopart. Nie jest w żaden sposób związany z moim opowiadaniem, po prostu pewnego dnia taki pomysł przyszedł mi do głowy. Czytajcie i komentujcie ;)


Adam już od kilku minut leżał, gapiąc się w sufit. Padające z okna promienie poranka sprawiały tylko, że głowa bolała go bardziej.
Zerknął na leżącego obok Tommy'ego. Słońce załamywało się w jego włosach, przez co kojarzył się Adamowi z aniołem. Śpiąc, wyglądał tak niewinnie...
Poprzedniego wieczoru obaj trochę za dużo wypili, za co Adam był na siebie zły. Nie powinien był na to pozwolić, przecież tyle razy obiecywał sobie, że przy Tommym będzie uważał z alkoholem. Ale blondyn w jakiś sposób, nie wspominając o tym ani słowem, skłonił go do złamania tej obietnicy. Jeszcze tylko kieliszek, dla towarzystwa... Jeszcze troszkę, przecież jest całkiem trzeźwy... Zanim się obejrzał, skończyli w łóżku.
Może Adam nie miałby tak ogromnego poczucia winy, gdyby nie to, że nie był to pierwszy raz... a Tommy miał dziewczynę. Na myśl o biednej Emily poczuł się jeszcze gorzej. Zawsze była miła, miała dobre serce. Jak mogłem?, pomyślał.
A jednak wina nie leżała tylko po jego stronie. Przecież nie zmusił Tommy'ego, żeby się z nim przespał. Wręcz przeciwnie, to blondyn ciągle go prowokował.
Odwrócił wzrok od Tommy'ego. Chociaż Ratliff o tym nie wiedział, to za każdym razem wykorzystywał uczucia Adama.
Lambert od dawna był w nim zakochany. Na początku wmawiał sobie, że blondyn tylko mu się podoba – w końcu był dokładnie w jego typie. Potem próbował stłumić to w sobie, nawet związał się z Saulim. Poświęcał mu wiele uwagi, byłby wzorowym chłopakiem, gdyby nie to, że nie mógł dać mu najważniejszej rzeczy. Nie mógł go pokochać – jego serce było zajęte. W końcu musiał przestać oszukiwać jego i siebie. Ich relacje się pogorszyły i ze sobą zerwali, nikt oprócz Adama nie znał jednak prawdziwej przyczyny. Chociaż kochał swoich fanów, to akurat ten szczegół był zbyt prywatny, żeby się nim dzielić. Nie zdradził go nawet najbliższym przyjaciołom.
Adam nie był głupi; widział, co działo się z Tommym. Sam przez to przechodził, kiedy odkrył, że pociągają go mężczyźni. Strach, zaprzeczenie. Akceptowanie innych to jedno, akceptacja samego siebie? O to już trudniej.
Wstał i zaczął zbierać swoje porozrzucane po podłodze ubrania. Nie mógł tak dłużej. Za każdym razem czuł, jakby pustka w jego sercu się powiększała. Jak czarna dziura.
Tommy także nie mógł czuć się najlepiej. Adam postanowił, że koniec z krążeniem dookoła tematu. Porozmawiają i pomoże mu się z tym uporać, ale dopóki blondyn nie uporządkuje swoich uczuć, będzie unikał sytuacji, w których Ratliff znowu mógłby zaciągnąć go do łóżka.
Skończył się ubierać, obdarzył obracającego się właśnie na drugi bok Tommy'ego ostatnim spojrzeniem i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

piątek, 23 maja 2014

Ogłoszenie

Tak, zgadliście, skoro ogłoszenie to znaczy, że znowu nie będzie rozdziału. Po prostu mam teraz tyle obowiązków, że nie starcza czasu na pisanie. Ale spokojnie, za tydzień czy dwa nowy rozdział się pojawi. A tymczasem cieszcie się piękną pogodą ;)

sobota, 17 maja 2014

ROZDZIAŁ 12

Tym razem krótko... wena zrobiła sobie wolne. Moim zdaniem nie wyszło nalepiej, ale sami oceńcie.
Kushina w Yakuzie - zwykle rozdział zajmuje około sześciu stron A4 w zeszycie...  i proszę, zwiększam czcionkę ;)


Dwa dni po wyjściu do baru Adam zadzwonił do Tommy'ego.
- To kiedy i gdzie? - zapytał, kiedy tylko blondyn odebrał.
- Co?
- Powiedziałeś, że pójdziesz ze mną na randkę, jak wytrzeźwieję.
- Pamiętasz to? - Adam musiał żartować, ale Tommy i tak czuł w brzuchu motyle,
 co go zdenerwowało. Zachowuję się jak zabujana nastolatka, pomyślał z irytacją.
- Oczywiście, że pamiętam.
- Byłeś wtedy pijany, więc to, co mówiłeś, się nie liczy.
- O ile pamiętam, to ty byłeś całkiem trzeźwy, kiedy przyjmowałeś zaproszenie.
- Ale przecież ja jestem facetem – już mówiąc to, Tommy słyszał, jak niedorzecznie to brzmi.
- Tak się składa, że wolę facetów. Ale skoro nie chcesz...
- Poczekaj! - Ratliff nie wiedział, czy Adam mówi poważnie. Ale jeśli mówił... i tak nie powinien się zgadzać. Ale co, jeśli jakimś cudem Adam naprawdę chciał się z nim umówić?
- Na co? - odezwał się Adam i wtedy Tommy uświadomił sobie, że od dobrej minuty nic nie powiedział.
- Ty... nie żartujesz sobie ze mnie? - takiego żartu chyba by nie zniósł.
- Nie... to znaczy... jeśli nie chcesz, to w porządku, ja... - cała pewność siebie Adama nagle gdzieś zniknęła.
- Chcę – to jedno słowo kosztowało Tommy'ego ogromnie dużo wysiłku, ale pomimo wszystkich swoich wątpliwości czuł, że nie może stracić szansy, nawet najmniejszej.
Uzgodnili, że pójdą na kolację. Wieczorem Adam miał odebrać Tommy'ego.
W dziwnie dobrym humorze poszedł do kuchni, gdzie siedziała Beth.
- Może obejrzelibyśmy wieczorem jakiś film? - zaproponowała.
- Nie mogę, mam już plany – uśmiechnął się do wyjmowanego z szafki kubka.

***

Adam nie miał pojęcia, co strzeliło mu do głowy. Zebranie się, żeby zadzwonić do przyjaciela zajęło mu cały dzień. W tym czasie zdążył tysiąc razy z tego zrezygnować i tysiąc razy zmienić zdanie. W końcu stwierdził, że może zapytać, a jeśli Tommy nic do niego nie czuje, odmówi lub
 w ogóle nie potraktuje go poważnie. Wtedy Adam mógłby obrócić wszystko w żart.
A jednak się zgodził. Adam nie był pewny, czy mu się nie wydawało, ale odniósł wrażenie, że Ratliffowi zależało, żeby się z nim spotkać.
Adam miał mnóstwo ubrań, ale tego popołudnia nic nie wydawało mu się właściwym strojem. Jeden wyglądał zbyt elegancko i mógłby onieśmielić Tommy'ego, następny znowu był zbyt zwyczajny, a w innym blondyn już go widział. Właściwie Tommy widział większość jego garderoby.
Przez chwilę chciał zadzwonić do kogoś po radę, ale resztki zdrowego rozsądku powiedziały mu, że panikuje. Udało mu się coś wybrać, ale i tak przed wyjściem z dziesięć razy sprawdzał w lustrze, czy na pewno wygląda dobrze.
Kiedy zatrzymał samochód, Tommy już czekał na zewnątrz. Zanim zdążył wysiąść, żeby otworzyć mu drzwi, blondyn by już w środku.
- Hej – przywitał się Ratliff, próbując ukryć zdenerwowanie.
- Hej – odpowiedział Adam.
Przez całą drogę panowała niezręczna cisza, a w tym czasie i Adam, i Tommy zastanawiali się, czy spotkanie było dobrym pomysłem, chociaż każdy z innego powodu.
- Nie denerwuj się tak – powiedział wreszcie Lambert. Siedzieli przy stoliku i każdy z nich patrzył w swoje menu.
- Nie jestem – mruknął Tommy, przybierając przy tym taki wyraz twarzy, że Adam nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Po chwili dołączył do niego blondyn. Całe napięcie gdzieś zniknęło
 i złożyli zamówienia, a potem normalnie już rozmawiali. Chociaż Adam był ciekawy, jak Tommy'emu mieszka się z Beth, nie zapytał o to; wyczuł, że blondyn chce odpocząć od problemów, więc trzymał się bezpiecznych tematów. W nagrodę zobaczył piękny uśmiech gitarzysty, taki, jakiego nie widział od dawna.
Z powrotem pod blokiem Tommy'ego Adam wyłączył silnik, ale blondyn nie uczynił żadnego ruchu, żeby wysiąść. Czekał na coś, ale nie miał odwagi o tym wspomnieć.
Jakby czytając w jego myślach, Adam przysunął się bliżej.
- Mogę? - zapytał, patrząc mu w oczy.
Tommy odpowiedział kiwnięciem głowy. W tym momencie nie ufał swojemu głosowi.
Adam go pocałował. Wiedział, że później Tommy może znowu stwierdzić, że to nic nie znaczyło, ale w tym momencie nie obchodziło go to; poza tym Tommy'emu najwyraźniej się podobało.
Zajęci sobą nie zauważyli przyglądającej im się z okna postaci z wykrzywioną w gniewie twarzą.

sobota, 10 maja 2014

ROZDZIAŁ 11

Wow. Ponad 1000 wyświetleń :D


Tommy rozłączył się po piątej w tym dniu nieudanej rozmowie. Dzwonił na numery podane
 w ogłoszeniach o mieszkaniach do wynajęcia lub na sprzedaż, ale jak do tej pory nie miał szczęścia. Dwa były już kupione, dwa ktoś wcześniej wynajął, a właściciel ostatniego chciał ogromnego czynszu.
Razem z Beth szukali wszędzie: w gazetach, w internecie, chodzili nawet po ulicach w nadziei, że gdzieś jest wywieszone ogłoszenie. Wyglądało jednak na to, że niczego nie znajdą. Sytuacja nie wyglądała za dobrze; Beth miała jeszcze dwa dni, żeby się wyprowadzić.
Nie mając pomysłu, co jeszcze mógłby zrobić, Tommy wstał i pomógł jej wkładać rzeczy
 do pudeł. Nie spodziewał się, że pakowanie będzie tak skomplikowane, tym bardziej, że dziewczyna nie mogła zmieścić za dużo rzeczy w trzech pomieszczeniach. Tak przynajmniej sądził, ale kiedy zaczęła wyciągać coraz to nowe, zakręciło mu się od tego w głowie. Zastawili już pudłami pół przedpokoju, a nie spakowali nawet jednej trzeciej tego, co miała.
Kiedy wynosił worek niepotrzebnych ubrań, możliwe rozwiązanie problemu wpadło mu
 do głowy. Niezbyt mu się ono podobało, ale przez następne dwa dni nic się nie zmieniło, więc, chcąc nie chcąc, musiał przedstawić je Beth.
- Teraz wyląduję pod mostem – lamentowała.
- Spokojnie. Mam... pomysł – gdyby było inne rozwiązanie, na pewno by je znalazł.
- Jaki?
- Możesz zamieszkać u mnie. Moje mieszkanie nie jest duże, ale się zmieścimy – ze wszystkich sił starał się nie pokazać po sobie, jak bardzo chciałby, żeby odmówiła.
- Naprawdę? To wspaniale! Dziękuję! - rzuciła się, żeby go uściskać. - Mam się przeprowadzić do Los Angeles?
- Tak chyba będzie najlepiej... przynajmniej nie będę ciągle musiał latać do Chicago. To zajmuje za dużo czasu, przecież muszę też pracować.
- Wydawało mi się, że musisz być tylko na koncertach.
- Są jeszcze próby, gościnne występy w różnych programach i stacjach radiowych. Poza tym nagrywanie nowych piosenek i inne rzeczy.
- Masz bardziej skomplikowane zajęcie, niż myślałam – stwierdziła.
Jeszcze tego samego dnia wsiedli do samolotu. Było oczywiste, że Beth nigdy wcześniej żadnym nie latała, i zachowywała się trochę jak podekscytowane dziecko. Zadawała mnóstwo pytań
 i Tommy ciągle musiał pilnować, żeby się nie zgubiła, kiedy oglądała wszystko dookoła. Podczas startu trochę się bała, ale niedługo znaleźli się w powietrzu i w końcu zajęła się czytaniem jakiejś książki. Tommy zerknął na okładkę i skrzywił się; przedstawiała dwóch półnagich mężczyzn w łóżku.
Oparł się na siedzeniu i opuścił powieki. W tym momencie wyobraźnia zaczęła mu podsuwać różne obrazy: on i Adam w łóżku, jak ci mężczyźni na okładce... całują się, a potem...
Szybko otworzył oczy. Zerknął w dół i jego obawy się potwierdziły: z przodu spodni miał wyraźne wybrzuszenie. Złapał gazetę, położył ją sobie na kolanach i otworzył na losowej stronie.
- Dlaczego czytasz do góry nogami? - odezwała się w pewnym momencie Beth.
Sprawdził. Rzeczywiście gazeta leżała odwrotnie.
- Ćwiczę nową umiejętność.
Dziwnie na niego popatrzyła, ale wróciła do swojego romansu.
Dotarli na miejsce późnym wieczorem i powiedział dziewczynie wszystko, co powinna
 wiedzieć – gdzie była kuchnia, łazienka i podobne rzeczy.
- Gdzie będę spała? - zapytała i dopiero wtedy uświadomił sobie problem. Nie miał gościnnej sypialni.
- W moim łóżku. Ja przeniosę się na kanapę.
- Nie zmieścimy się w łóżku oboje?
- Wystarczy mi kanapa.
Była rozczarowana, ale nie zamierzał zmieniać zdania. Zaproszenie jej do siebie to jedno, ale nie chciał spać obok niej. Czuł, że to głupie, ale wydawało mu się, że w ten sposób zdradziłby Adama. Ale ze mnie idiota. Jemu nie zależy, a ja nie mogę przestać go kochać, pomyślał. Miał jednak pewne wątpliwości, czy to prawda. Adam nie mógł się w nim nagle zakochać, przecież myślał, że Tommy woli dziewczyny. Ale ostatnio blondyn odniósł wrażenie, że coś się zmieniło.

***

Kilka dni później Tommy musiał iść na próbę, a Beth uparła się mu towarzyszyć. Nie chciał brać jej ze sobą z kilku powodów. Nie miał pojęcia, jak przedstawić ją zespołowi – nikt oprócz Adama nie wiedział, że ma zostać ojcem. Co prawda dopiero zaczynało być po niej widać, że jest w ciąży,
 i łatwo było tego nie zauważyć, ale mogła im przecież powiedzieć. Nie chciał jej też blisko Adama, chociaż sam nie potrafiłby powiedzieć, dlaczego. No i nie był pewien, czy nie będzie przeszkadzała. Ona jednak nie ustępowała i skończyło się na tym, że pojechała z nim.
Nie było aż tak źle, jak się obawiał, ale nie było też dobrze. Nie powiedziała nikomu o dziecku, ale ogłosiła, że jest jego dziewczyną. Chociaż próbował zaprzeczać, to nikt oprócz Adama mu nie wierzył.
Gdy wreszcie skończyli, podszedł do niego Lambert.
- Wybrałbyś ze mną do baru? Inni nie chcą, a nie mam ochoty iść sam.
- Poszedłbym z tobą, ale muszę odwieźć Beth do domu – wcześniej wyjaśnił przyjacielowi sytuację.
- W takim razie odwieź ją i spotkajmy się potem. Proszę? - Adam zrobił taką minę, że nie dało się odmówić.
- Dobrze, dobrze – roześmiał się blondyn.
Tego wieczoru Tommy nic nie wypił. Nie miał na to ochoty, poza tym stwierdził, że ktoś musi być odpowiedzialnym kierowcą. Adam nie miał takich zahamowań i skończyło się na tym, że Ratliff musiał go eskortować do domu.
Ponieważ brunet nie był trzeźwy, Tommy wysiadł z nim z samochodu, otworzył drzwi
 i wprowadził go do środka.
- Mam pomysł – powiedział nagle Adam.
- Jaki?
- Umów się ze mną – nachylił się w stronę gitarzysty i dokończył szeptem – na randkę.
- Jesteś pijany – odparł Tommy, chociaż na słowa Adama jego serce zabiło szybciej.
- Nieprawda – zachwiał się. - Możeee... trochę. A jak nie będę?
- To co?
- Wtedy pójdziesz ze mną na randkę?
- Skoro ci tak bardzo zależy – nie sądził, żeby następnego dnia przyjaciel pamiętał, co mówił,
 a nie chciał dłużej się z nim kłócić. Adam był w takim stanie, że mógłby upierać się pół nocy przy swojej niedorzecznej propozycji, wymyślając coraz to dziwaczniejsze argumenty.
Położył Lamberta do łóżka, żeby upewnić się, że nie zrobi niczego głupiego. Ten zresztą natychmiast zasnął, więc Tommy wrócił do samochodu, żeby pojechać do siebie. Ktoś tam na niego czekał, ale nie cieszył się z tego powodu.

sobota, 3 maja 2014

ROZDZIAŁ 10


Los Angeles tętniło życiem pomimo późnej pory. Jadąc oświetlonymi ulicami, Adam podziwiał piękno miasta, które nazywał domem. Chociaż mieszkał tam już wiele lat, nie sądził, żeby ten widok kiedykolwiek mu się znudził.
Zerknął na siedzącego na miejscu pasażera Sauliego i przez krótką chwilę zastanowił się, co
 by się stało, gdyby zamiast Fina siedział tam Tommy. Nie bądź głupi, pomyślał, potrząsając głową, żeby pozbyć się z niej obrazów, które określiłby jako co najmniej niepokojące.
Zatrzymał samochód na podjeździe, ale nie wyłączył silnika.
- Wszystko w porządku? - zapytał Sauli.
- Tak – brunet wyjął kluczyk ze stacyjki. Sam nie wiedział, czemu zwleka. - Chodźmy.
Skierowali się prosto do sypialni. Fin zaczął całować Lamberta, ale kiedy próbował zdjąć
 mu koszulkę, ten się odsunął.
- Nie mogę – powiedział brunet.
- Co? Dlaczego?
Adam nie wiedział, jak ma to wyjaśnić. Nagle wydało mu się to po prostu... niewłaściwe.
 Nie czuł już przy chłopaku tego, co kiedyś. Poza tym gdy się całowali, nie mógł zagłuszyć
 w sobie wspomnień o tym, co kilka dni wcześniej wydarzyło się między nim a Ratliffem.
- Przepraszam.
- Trzeba było tak od razu. Nie musiałem marnować twojego czasu – w oczach chłopaka widać było ból. Odwrócił się i wybiegł z pokoju.
- Sauli! - zawołał z nim Adam, ale odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwiami.
Czy ja... zakochałem się w Tommym? Przecież to mój przyjaciel, on woli dziewczyny... ale dał
 mi się pocałować. Ale to pewnie nic nie znaczyło...
Ukrył twarz w dłoniach.

***

Tommy sprawdził w garderobie. Szukał za kulisami i nawet zajrzał na scenę. Obszedł cały budynek, ale nigdzie nie znalazł przyjaciela.
- Gdzie Adam? - zwrócił się do Ashley, którą akurat mijał na korytarzu.
- Wyszedł z Saulim. Wyglądali, jakby im się spieszyło – mrugnęła do blondyna.
Gitarzysta poczuł się, jakby ktoś uderzył go w żołądek. Chociaż byli razem, nie mógł oprzeć się uczuciu, że brunet go zdradził.
Ten pocałunek jednak nic dla niego nie znaczył, pomyślał. Zresztą czego ja się spodziewałem? Oświadczyn?
Mimo tego, co powiedział Adamowi, Tommy przez chwilę miał nadzieję na coś więcej. Wyglądało jednak na to, że „więcej” wydarzy się tylko w jego marzeniach.

****

Ponieważ Adam nie rozmawiał z Tommym od kilku dni, postanowił go odwiedzić.
- To ty. Hej – przywitał go blondyn, nie usiłując ukryć zdziwienia.
- A dlaczego niby nie miałbym do ciebie przychodzić?
- Nieważne. Wejdź.
- Przeszkadzam?
- Nie.
- Co u ciebie?
- Nic.
Adam zauważył, że odkąd przyszedł, Tommy ani razu nie spojrzał mu w oczy.
- Co się stało? - spytał. Z doświadczenia wiedział, że Tommy sam z siebie o niczym nie wspomni.
- Nic - Ratliff sprawiał wrażenie niezwykle zainteresowanego swoimi paznokciami.
Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. W końcu Tommy przerwał ciszę.
- Spałeś z nim?
- Co? - ze wszystkich rzeczy, które blondyn mógł powiedzieć, akurat takiego pytania Adam najmniej się spodziewał.
- Po koncercie podobno wyszedłeś z Saulim. Czy wy... - nie dokończył.
- Z tego powodu tak dziwnie się zachowujesz? - Lambert uniósł brwi. - Nie, nie zrobiliśmy tego.
- Czyli... nie wróciliście do siebie? - mówiąc to, Tommy czuł się jak egoista, ale nie mógł znieść myśli o przeżywaniu tego wszystkiego od nowa.
- Nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wyszliście razem, więc pomyślałem, że może... - blondyn się zaczerwienił.
Adam zauważył, że Tommy wygląda z zarumienionymi policzkami słodko. Dlaczego tak
 mu zależało na tym, żeby się dowiedzieć, co robił z Saulim? Czyżby jednak coś do niego czuł?
- Znowu muszę na trochę pojechać do Chicago – zmienił temat Ratliff.
- Czemu? Coś nie tak z Beth?
- Nie, ale... powinienem do niej pojechać. W końcu nie tylko ona jest odpowiedzialna za to dziecko.
Tommy dużo nad tym myślał i doszedł do wniosku, że nieważne, czy mu się to podoba, czy nie, nie może zostawić Beth samej sobie. To ona pierwsza podeszła do niego w barze, ale przecież nie zmusiła go, żeby się upił i poszedł z nią do łóżka. Niemniej jednak myśl o byciu ojcem lekko
 go przerażała. Chciał kiedyś w przyszłości mieć rodzinę, ale wyobrażał sobie założenie jej z kimś, kogo będzie kochał.
- Kiedy wrócisz? - Adam powstrzymał się przed powiedzeniem „nie jedź”. Powoli od pytania „Czy ja się w nim zakochałem?” przechodził do stwierdzenia „Chyba się w nim zakochałem”. Tyle że to wszystko nie było takie proste.
- Za kilka dni, niedługo przecież znowu gdzieś występujemy. A co, będziesz tęsknił? - zażartował gitarzysta.
- Oczywiście, że będę – uśmiechnął się do niego brunet.

***

- Zostaniesz na herbatę? - zapytała jak zwykle Beth, chociaż za każdym razem otrzymywała taką samą odpowiedź.
- Zostanę.
Nie dociekała, co wpłynęło na zmianę zdania Tommy'ego w obawie, że jednak zrezygnuje. Zamiast tego postawiła na stole talerz z ciasteczkami i nastawiła wodę.
- Jak wam poszedł ostatni koncert?
- Dobrze – odparł Ratliff, ale miał uczucie, że skoro już próbuje normalnie z nią rozmawiać, trzeba by coś jeszcze dodać. - Wszystkie bilety wyprzedane, a Adam miał świetny kontakt
 z publicznością. Zresztą zwykle tak jest. On się urodził, żeby występować na scenie – na myśl
 o przyjacielu jego twarz się rozjaśniła.
- Z tego, co o nim mówisz, jest całkiem miły. Chciałabym go lepiej poznać.
Od konieczności odpowiadania zwolnił Tommy'ego dzwonek do drzwi.
- Otworzę – dziewczyna wstała.
Chwilę później wróciła, niosąc kopertę.
- List polecony – powiedziała.
Wyjęła kartkę z koperty. W miarę czytania robiła się coraz bledsza.
- Nie mogą tego zrobić – szepnęła.
- Co tam jest napisane? - chciał się dowiedzieć blondyn.
Podała mu list. Wynikało z niego, że właściciel budynku, w którym było jej mieszkanie, chce
 go sprzedać. A to oznaczało, że jeśli Beth nie znajdzie szybko innego, zostanie bezdomna.