sobota, 26 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 9

Kushina Zimoch - rozdziały zawsze pojawiają się w soboty ;)


- Ile? - zapytał z niedowierzaniem Tommy.
- Przecież dwa tysiące to dla ciebie nic – odparła Beth.
- Ja nie śpię na pieniądzach! Poza tym na co ci aż tyle?
- Wizyty u lekarza kosztują. Muszę też coś jeść, płacić rachunki.
- Nie masz pracy? - mógł się tego spodziewać, w końcu dziewczyna ciągle była w domu.
 - Zapisz mi numer konta – westchnął.

***

Adam nie dziwił się już, że kiedy siedział obok Ratliffa w samolocie do Los Angeles, ten nic nie mówił. Blondyn założył na uszy słuchawki i zamknął oczy. Wyglądał, jakby zasnął, ale wokalista wiedział, że udaje; Tommy nigdy nie spał w samolotach. Twierdził, że przeszkadza mu hałas.
Co ja mam z tobą zrobić?, pomyślał Lambert, patrząc na przyjaciela. Gitarzysta wzbudzał w nim dziwne uczucia, które postarałby się zignorować, gdyby nie jeden mały szczegół.
Pocałował go, a Tommy się nie odsunął, wręcz przeciwnie. Później upierał się, że to w wyniku stresu, w co Adam nie do końca wierzył. Ale przecież on wolał dziewczyny.
Kiedyś po prostu szczerze by porozmawiali. Brunet dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo się od siebie oddalili. Kiedy to się właściwie zaczęło? Po pierwszej trasie koncertowej? Nie, wcześniej. Sięgnął pamięcią do dnia, gdy po raz pierwszy spotkał Sauliego.
To było po koncercie w Finlandii. Nowo zdobyta sława odrobinę uderzyła mu do głowy
 i codziennie odwiedzał bary. Zespół zwykle szedł z nim, tego dnia jednak byli na to zbyt zmęczeni. Towarzyszył mu tylko Tommy.
Dla postronnego obserwatora mogli wyglądać jak para: trzymali się blisko siebie, czasami jeden z nich ze śmiechem całował drugiego w policzek. Ashley często żartowała, że kiedyś wezmą ślub. Ratliff za każdym razem opowiadał jej o dziewczynie, z którą wtedy chodził.
Po kilku drinkach gitarzysta poszedł do łazienki, a obok Adama usiadł nieznajomy.
- Twój chłopak? - odezwał się po angielsku, kiwając głową w stronę Tommy'ego.
- Tylko przyjaciel – odparł Lambert, zerkając z zainteresowaniem na swojego rozmówcę.
Zanim Ratliff wrócił, brunet zdążył już dowiedzieć się, że chłopak ma na imię Sauli, i wyjść
 z nim na parkiet. Spędzili razem resztę wieczoru, tańcząc, rozmawiając, a w końcu się całując.
Adam przypomniał sobie, że nie przyszedł sam dopiero, gdy zdecydował się wrócić do hotelu. Okazało się jednak, że blondyn już dawno był w swoim pokoju. Następnego dnia Lambert przeprosił Tommy'ego, ale ten powiedział, że nie ma sprawy.
Później spotykał się z Saulim coraz częściej i chociaż czasami zabierali Ratliffa ze sobą,
 on niezbyt chętnie z nimi wychodził. W końcu cały swój czas Adam poświęcił na muzykę
 i nowy związek, bo kiedy Tommy zerwał z dziewczyną, nie chciał się z nikim widzieć. Lambert doszedł do wniosku, że blondyn chce pobyć sam, i tylko od czasu do czasu dzwonił, żeby zapytać, co u niego.
Kilka tygodni później z pozoru wszystko wróciło do normy; nie rzadziej niż raz na dwa tygodnie umawiali się na lunch czy herbatę u któregoś z nich.
Byłem tak pochłonięty własnym życiem, że nie zauważyłem, że coś się z nim dzieje. Ale ze mnie przyjaciel, pomyślał Adam. Muszę to naprawić. Tylko jak?

***

Zanim się obejrzeli, nadszedł dzień kolejnego koncertu. Tym razem grali w Los Angeles, całe dziewięćdziesiąt minut.
Pierwszą piosenką, którą grali, było „If I Had You”. Czekając za sceną, aż usłyszy pierwsze takty, Adam czuł znajome podekscytowanie. To uczucie towarzyszyło mu za każdym razem, kiedy występował. Kochał tworzyć i nagrywać utwory, ale to kontakt z publicznością uważał za najlepszą część swojego zawodu. Nic nie mogło tego zastąpić.
Wokalista podszedł do mikrofonu i tłum oszalał.
Słowa piosenki w dziwny sposób przywodziły mu na myśl Tommy'ego. Jak najbardziej naturalne wydało mu się to, że odwrócił się do niego i patrząc mu w oczy, zaśpiewał: „The flashing of the lights, it might feel so good, but I got you stuck on my mind”.
Potem, gdy wybrzmiewały ostatnie nuty, powiódł wzrokiem po publiczności, a to, co zobaczył, na chwilę odebrało mu głos. W pierwszym rzędzie siedział Sauli.
- Dobry wieczór, Los Angeles! - krzyknął, wyrywając się z otępienia.
Po koncercie znalazł swojego byłego chłopaka.
- Hej – uśmiechnął się na jego widok Sauli.
- Hej. Chodźmy do mojej garderoby, tam będzie ciszej – zaproponował, bo wychodzący ludzie rzeczywiście powodowali dużo hałasu.
- Co u ciebie słychać? - zapytał Fin, kiedy Adam zamknął za nimi drzwi.
- Nic szczególnego. Koncerty, wywiady, czyli to, co zwykle. A u ciebie?
- Tęsknię za tobą – wyznał chłopak.
- Rozmawialiśmy o tym... Przez to, że ja muszę być w Stanach, a ty w Finlandii, nasz związek nie miał szans. Pamiętasz przecież, jak było.
- Wiem. Ale kiedy zobaczyłem cię dzisiaj na scenie, przypomniałem sobie, czemu się w tobie zakochałem. Tak, wiem, że nie możemy być razem – powiedział szybko, widząc, że Lambert otwiera usta – Ale chyba możemy spędzić razem jeszcze jedną noc?
Adam zastanowił się przez chwilę. W sumie nic nie stało na przeszkodzie.

sobota, 19 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 8

Po pierwsze, chciałabym Wam życzyć wesołych, spokojnych Świąt.
Po drugie, tak jak obiecałam, odcinek jest dłuższy niż zwykle. Wprawdzie miał być jeszcze dłuższy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. XD Nie przedłużam już i zapraszam do czytania.



Dopiero stojąc pod tym samym budynkiem, co kilka dni wcześniej Tommy, Adam uświadomił sobie, że nie przemyślał do końca swojego planu. Właściwie to nie miał żadnego planu; po tym, jak znalazł w SMS-ie od Beth adres, spakował walizkę i wskoczył w najbliższy samolot.
Teraz zastanawiał się, czy nie powinien jednak wrócić do hotelu i przemyśleć wszystkiego na spokojnie. Tommy wcale nie musiał pojechać do Chicago, równie dobrze mógł przecież być
 w Miami albo nawet na innym kontynencie.
Skoro już tu jestem, mogę przynajmniej sprawdzić, czy go nie ma, pomyślał.
Podszedł do drzwi i wcisnął guzik domofonu. Po chwili usłyszał kobiecy głos:
- Kto tam?
- Dzień dobry... szukam Tommy'ego.
- A kto mówi?
- A, tak... Adam Lambert.
Dziewczyna odłożyła słuchawkę i brunet myślał, że mu nie otworzy. Po chwili usłyszał jednak brzęk zamka.
Przed wejściem do mieszkania zapukał. Otworzyła mu niska, zielonooka dziewczyna
 o ciemnoblond włosach. Zza niej wyglądał Ratliff.
- Wejdź – powiedziała, otwierając szerzej drzwi.
Na widok Adama serce Tommy'ego podskoczyło. W pierwszym odruchu chciał go przytulić, ale wtedy przypomniał sobie, gdzie są.
Brunet dojrzał w oczach przyjaciela coś jakby przebłysk radości, ale zniknęło to tak szybko, że nie był pewien, czy mu się nie wydawało.
- Jestem Adam Lambert – powiedział, wyciągając rękę do Beth.
- Wiem! Tommy gra na gitarze w twoim zespole. Oczywiście, że wiem, kim jesteś. Oh, nie przedstawiłam się. Jestem Beth, dziewczyna Tommy'ego.
- Ona nie jest moją dziewczyną – wtrącił blondyn.
- Ale on ma poczucie humoru – uśmiechnęła się.
- Ja nie żartuję. Chodźmy – gitarzysta złapał Adama za ramię i pociągnął go w stronę wyjścia.
- Zostańcie chociaż na herbatkę... - zanim zdążyła dokończyć, Ratliff już zatrzasnął za nimi drzwi.
- Czemu tak się spieszysz? - zdziwił się Lambert.
- Mam już dosyć tej wiedźmy.
Wydaje się całkiem miła.
Tommy parsknął śmiechem.
- Zaraz... skąd właściwie wiedziałeś, gdzie jestem?
Adam miał nadzieję, że to pytanie nie padnie.
- Ja... tak jakby... przeczytałem w SMS-ie – podał blondynowi jego komórkę, którą wyjął
 z kieszeni.
- Czytałeś moje SMS-y?
- Tylko jednego. Przepraszam, ale musiałem wiedzieć, co się z tobą dzieje. Nie powiedziałeś, dokąd jedziesz, i nie mogłem się z tobą skontaktować. Proszę, nie gniewaj się.
Cała złość blondyna wyparowała, kiedy spojrzał na Adama. Po prostu nie potrafił się na niego gniewać, nie kiedy ten się o niego martwił.
- Nie rób tego więcej – odrzekł.
- A więc... co z Beth? - zapytał wokalista.
Tommy w skrócie opowiedział, co się stało, pomijając takie szczegóły, jak to, co dziewczyna zamierzała zrobić, gdyby do niej nie przyjechał.
- Muszę czekać, aż pójdzie do tego lekarza – zakończył.
- Poczekam z tobą.
- Został jeszcze tydzień. Na pewno nie chce ci się tyle tu siedzieć.
- Dotrzymam ci towarzystwa – brunet miał wrażenie, że chociaż Ratliff tego nie powiedział,
 to cieszy się, że przyjechał.
Okazało się, że Adam nocuje w tym samym hotelu, co Tommy, i to w pokoju obok. Gdyby nie to, że Lambert w żaden sposób nie mógł się dowiedzieć, gdzie blondyn mieszka, Tommy pomyślałby, że specjalnie zarezerwował miejsce właśnie tam.

***

Kiedy Adam obudził się, słysząc krzyk, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że zdarza się to zbyt często. Wstał, wyszedł z pokoju, zamknął go i zapukał do sąsiedniego.
Tommy'ego wyrwało z koszmaru stukanie. Otworzył oczy i dopiero po chwili uświadomił sobie, że ktoś dobija się do drzwi. Zastanawiając się, kto to może być w środku nocy, zwlókł się z łóżka
 i otworzył.
- Adam? Co tu robisz o tej porze?
- Słyszałem, jak krzyczysz. Znowu masz koszmary – nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie.
- Tak – przyznał niechętnie Ratliff, a widząc, że przyjaciel nie ma zamiaru wrócić do siebie, westchnął. - Wejdź.
- Zostanę z tobą – zaproponował brunet.
- Nie ma drugiego łóżka – zaoponował gitarzysta. Gdyby wierzył w Boga, w tym momencie modliłby się, żeby przyjaciel już sobie poszedł, bo miał przeczucie, że jeśli ten zostanie jeszcze chwilę, ulegnie.
- Mogę spać na kanapie.
- Będzie ci niewygodnie – mruknął Tommy bez przekonania.
- Przeżyję.
Blondyn odwrócił się, żeby pójść z powrotem do łóżka.
- Tommy?
- Słucham?
- Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. O wszystkim.
-Wiem – ale to nie znaczy, że mogę ci to zrobić, dokończył w myślach.
Rano Adam uparł się zabrać Tommy'ego na śniadanie. Później poszli na spacer. W podobny sposób spędzili cały tydzień. Gdyby nie to, że Beth codziennie nalegała, żeby ją odwiedzał, Ratliff czułby się jak na wakacjach.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że odkąd przyjechał Adam, dziewczyna wymaga od niego jeszcze więcej uwagi. Spodziewał się, że będzie chciała, żeby poszedł z nią do lekarza, ale o to nie poprosiła.
Zadzwoniła dopiero po wizycie z wiadomością, że już ma dla niego obiecany dowód. Przyjaciele oglądali akurat telewizję i Tommy odmówił wyjścia przed końcem programu. Udawał, że jest nim bardzo zainteresowany, ale tak naprawdę chciał jak najbardziej opóźnić moment zderzenia
 z rzeczywistością.
W końcu jednak nie mógł już dłużej zwlekać. Szedł piechotą, zamiast zamówić taksówkę, ale
 i tak dotarł do celu.
Beth jak zwykle zaproponowała mu herbatę i ciasteczka, a on jak zwykle odmówił.
- Pokaż mi w końcu, na co musiałem tak długo czekać.
Dziewczyna wręczyła mu zdjęcie z badania USG z opisem, z którego wynikało, że rzeczywiście jest w ciąży.
Tommy'emu zrobiło się słabo. Niby nie dowiedział się niczego nowego, ale teraz, mając przed sobą namacalny dowód, nie mógł już mieć nadziei, że zaszła jakaś pomyłka. Nagle cała sytuacja wydała mu się zbyt realna, a mieszkanie za ciasne.
- Kochanie, dokąd idziesz? - krzyknęła za nim Beth.
Nie odpowiadając, wypadł na ulicę.

***

Kiedy wrócił do hotelu, skierował się prosto do pokoju Adama.
- Co się stało? - zapytał brunet na jego widok.
Ratliff tylko stał w progu, ściskając w ręce wyniki badań. Adam zaprowadził go do środka
 i posadził na kanapie.
- To prawda. Ona będzie miała dziecko – Tommy wyciągnął w stronę przyjaciela zdjęcie
 z opisem.
Lambert obejrzał je dokładnie, próbując zapanować nad swoimi emocjami. Nie mógł skupiać się na sobie, kiedy blondyn potrzebował jego pomocy.
Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć. No bo co mówi się komuś, kto ma zostać ojcem? „Gratulacje” nie pasowało, więc po prostu przytulił gitarzystę.
Po chwili Tommy się od niego odsunął i Adam zobaczył pojedynczą łzę, spływającą po jego policzku. Ostrożnie wytarł ją palcem.
- Co teraz? - w głosie Ratliffa zabrzmiała rozpacz.
- Wszystko będzie dobrze – odparł brunet, próbując przekonać zarówno jego, jak i siebie.
Wokalista popatrzył na blondyna i nie mógł się powstrzymać. Nachylił się i go pocałował.
W ogóle nie przypominało to ich pocałunków na koncertach. Tamto było na pokaz; to działo się naprawdę. Usta Adama poruszały się na wargach Tommy'ego tak delikatnie, jakby brunet bał się,
 że gitarzysta może się rozsypać.
Tommy zapomniał o wszystkich swoich argumentach „przeciw”. Z jego sercem działy się dziwne rzeczy, ale nie chciał przestawać. Dlatego kiedy Adam spróbował się odsunąć, przyciągnął go z powrotem.

sobota, 12 kwietnia 2014

Ogłoszenie

Mam niezbyt dobrą wiadomość: w tym tygodniu nie będzie rozdziału. Nie dałam rady go napisać przez szkołę, ale nie martwcie się. Za tydzień dodam nowy, dłuższy. A póki co... życzcie mi szczęścia ze sprawdzianami ;)

sobota, 5 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 7

Rozdział trochę krótki, ale co zrobić, szkoła :(


Jak dla Tommy'ego piątek przyszedł o wiele za szybko. Występ w „Idolu” miał się niedługo zacząć, a on był w garderobie, poprawiając swój makijaż.
Drzwi otworzyły się i wszedł Adam, gotowy do wyjścia na scenę. Gdyby nie ta cała sprawa
 z Beth, przez którą nie był teraz w najlepszym humorze, Ratliff by się uśmiechnął; brunet zawsze pilnował, żeby przed koncertem wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Adam przyszedł pod pretekstem sprawdzenia, jak idą przygotowania zespołu, ale tak naprawdę chciał porozmawiać z Tommym. Zamienił parę słów z Ashley, Rickiem i Brianem, po czym skierował się w stronę gitarzysty. Po drodze podniósł komórkę, którą Tommy wcześniej rzucił
 na podłogę.
- To chyba twoje – odezwał się, podając blondynowi telefon.
- Nie chcę go.
- Co? Czemu?
Tommy westchnął. Wcześniej postanowił, że nie będzie wciągał przyjaciela w swoje problemy, ale wystarczyło, że Adam się do niego odezwał i to postanowienie legło w gruzach.
- Beth dzwoniła do mnie już z pięćdziesiąt razy.
- Kto to jest Beth? - zdziwił się brunet.
- A, przecież ty nie wiesz. To... ta dziewczyna z baru – słowa „dziewczyna, która jest ze mną
 w ciąży” jakoś nie chciały mu przejść przez gardło.
- Aha... nie powinieneś odebrać? Może coś się stało?
- Nie sądzę. Nie mamy w najbliższym czasie żadnych koncertów, nie?
- Nie, następny dopiero za miesiąc. Dlaczego pytasz?
- Muszę wyjechać na trochę.
- Dokąd?
- Zaraz nasza kolej. Pójdę zobaczyć, czy wszystko w porządku z moją gitarą – blondyn wyszedł szybko, żeby Adam go nie zatrzymał. Gdyby porozmawiał z nim jeszcze chwilę, nie wytrzymałby
 i opowiedziałby mu wszystko.
Pomimo tego, że podczas występu Tommy nie mógł się skupić, zagrał dobrze. Jako gość Adam śpiewał tylko jedną piosenkę i zanim Ratliff się obejrzał, schodzili już ze sceny.
Zerknął na zegarek. Niecała godzina, pomyślał. Muszę się pospieszyć.
Szybko się przebrał i nawet nie zmywając makijażu pobiegł do taksówki.
Na lotnisku nikt nie zwracał na niego uwagi. Ludzie w Los Angeles byli przyzwyczajeni
 do najróżniejszych rzeczy i jego wygląd nie wzbudzał zdziwienia.
Kiedy samolot znalazł się w powietrzu i można było wstać z miejsca, Tommy poszedł do małej samolotowej łazienki, żeby zmyć makijaż.
Patrząc w lustrze na swoją zmęczoną twarz nagle zapragnął, żeby był przy nim Adam.

***

Dotarł do Chicago w środku nocy. Miał ochotę tylko na to, żeby iść spać, ale przedtem musiał zatrzymać się w jednym miejscu.
Stojąc przed budynkiem, który zapamiętał kilka tygodni wcześniej pomimo ilości spożytego wtedy alkoholu, rozpaczliwie pragnął być gdziekolwiek indziej. W końcu jednak podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek.
- Kto tam? - odezwał się po dłuższej chwili zaspany głos.
- To ja, Tommy.
- Aaa... wejdź – rozległo się bzyczenie zamka.
Mieszkanie Beth nie było duże, co Tommy zauważył dopiero teraz. Składało się z kuchni, łazienki i sypialni. Dziewczyna stała z założonymi rękami, patrząc na blondyna. Miała na sobie piżamę i wyglądała, jakby dopiero się obudziła, pewnie dlatego, że tak właśnie było.
- Jednak przyjechałeś – powiedziała, nie ukrywając satysfakcji.
- A miałem wybór? - zaśmiał się gorzko Ratliff.
- Nie przesadzaj. Pewnie jesteś zmęczony. Nie mam pokoju gościnnego, ale możesz spać ze mną.
- Dzięki, ale nie skorzystam. Chciałem tylko dać ci znać, że jestem w mieście. Nocuję w hotelu.
- Oh – w głosie Beth zabrzmiał zawód – ale jutro musisz przyjść. Porozmawiamy.
- Bądź w domu koło pierwszej – Tommy zamknął za sobą drzwi, nie czekając na odpowiedź.
 W co ja się wpakowałem?, przemknęło mu przez myśl.
Następnego dnia równo o pierwszej siedział w ciasnej kuchni Beth, która uparła się przygotować herbatę. Na stole stał talerz z ciastkami, a dziewczyna zachowywała się, jakby gitarzysta był
 po prostu gościem, który wpadł w odwiedziny, co niezmiernie irytowało Tommy'ego.
- Chcesz cukru? Mam biały i brązowy, ale brązowy jest zdrowszy. A może miodu?
- Po prostu usiądź wreszcie i załatwmy to szybko.
- Co chcesz załatwiać? Nie martw się, mamy czas, jeszcze więcej niż osiem miesięcy.
- Przestań żartować, nie jestem w nastroju.
- W porządku – dziewczyna usiadła. – O czym chcesz rozmawiać?
- Miałaś mi dać jakiś dowód na to, że nie kłamiesz. Gdzie on jest?
- Spokojnie. Za dwa tygodnie mam wizytę u lekarza.
- Nie da się wcześniej? Nie zamierzam tu siedzieć dwa tygodnie!
- No cóż, uzbrój się w cierpliwość. Naszym dzieckiem musi się zająć najlepszy lekarz,
 a do takich są długie kolejki.
- Nie ma innych?
- Ten jest najlepszy – uparła się.
- W takim razie zadzwoń, kiedy wreszcie będziesz miała ten dowód – wstał.
- Zaczekaj. Dopiero przyszedłeś – Beth też wstała.
- Jak na mój gust byłem tu za długo.
- Nie bądź taki – zbliżyła się do Tommy'ego, próbując go pocałować.
- Co ty robisz? - zapytał, odsuwając ją.
- Nie bój się, bardziej w ciąży już nie będę. Równie dobrze możesz... Dotrzymać mi towarzystwa.
- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu – oświadczył chłodno blondyn, po czym wyszedł.
Idąc chodnikiem sięgnął do kieszeni po telefon. Wtedy przypomniał sobie, że po występie
 w pośpiechu zostawił go w garderobie.
- To wszystko jej wina – mruknął pod nosem.

***

Kilka dni po wyjeździe Tommy'ego Adam zaczął poważnie się o niego martwić. Przyjaciel nie wchodził na swoje konto na Twitterze i nie odpisywał na maile. To wszystko sprawiło, że Lambert zdecydował się na coś, czego normalnie by nie zrobił.
Włączył komórkę Ratliffa, którą zabrał z budynku, gdzie odbywał się idol z zamiarem oddania jej właścicielowi, który jednak niespodziewanie zniknął. Na ekranie wyświetliła się liczba nieodebranych połączeń i wiadomości. Brunet otworzył pierwszego z kolei SMS-a, czując wyrzuty sumienia, o których jednak natychmiast zapomniał, gdy odczytał treść wiadomości.
„Mam nadzieję, że wybierasz się do mnie. Odpisz”. Dalej podany był adres.