sobota, 19 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 8

Po pierwsze, chciałabym Wam życzyć wesołych, spokojnych Świąt.
Po drugie, tak jak obiecałam, odcinek jest dłuższy niż zwykle. Wprawdzie miał być jeszcze dłuższy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. XD Nie przedłużam już i zapraszam do czytania.



Dopiero stojąc pod tym samym budynkiem, co kilka dni wcześniej Tommy, Adam uświadomił sobie, że nie przemyślał do końca swojego planu. Właściwie to nie miał żadnego planu; po tym, jak znalazł w SMS-ie od Beth adres, spakował walizkę i wskoczył w najbliższy samolot.
Teraz zastanawiał się, czy nie powinien jednak wrócić do hotelu i przemyśleć wszystkiego na spokojnie. Tommy wcale nie musiał pojechać do Chicago, równie dobrze mógł przecież być
 w Miami albo nawet na innym kontynencie.
Skoro już tu jestem, mogę przynajmniej sprawdzić, czy go nie ma, pomyślał.
Podszedł do drzwi i wcisnął guzik domofonu. Po chwili usłyszał kobiecy głos:
- Kto tam?
- Dzień dobry... szukam Tommy'ego.
- A kto mówi?
- A, tak... Adam Lambert.
Dziewczyna odłożyła słuchawkę i brunet myślał, że mu nie otworzy. Po chwili usłyszał jednak brzęk zamka.
Przed wejściem do mieszkania zapukał. Otworzyła mu niska, zielonooka dziewczyna
 o ciemnoblond włosach. Zza niej wyglądał Ratliff.
- Wejdź – powiedziała, otwierając szerzej drzwi.
Na widok Adama serce Tommy'ego podskoczyło. W pierwszym odruchu chciał go przytulić, ale wtedy przypomniał sobie, gdzie są.
Brunet dojrzał w oczach przyjaciela coś jakby przebłysk radości, ale zniknęło to tak szybko, że nie był pewien, czy mu się nie wydawało.
- Jestem Adam Lambert – powiedział, wyciągając rękę do Beth.
- Wiem! Tommy gra na gitarze w twoim zespole. Oczywiście, że wiem, kim jesteś. Oh, nie przedstawiłam się. Jestem Beth, dziewczyna Tommy'ego.
- Ona nie jest moją dziewczyną – wtrącił blondyn.
- Ale on ma poczucie humoru – uśmiechnęła się.
- Ja nie żartuję. Chodźmy – gitarzysta złapał Adama za ramię i pociągnął go w stronę wyjścia.
- Zostańcie chociaż na herbatkę... - zanim zdążyła dokończyć, Ratliff już zatrzasnął za nimi drzwi.
- Czemu tak się spieszysz? - zdziwił się Lambert.
- Mam już dosyć tej wiedźmy.
Wydaje się całkiem miła.
Tommy parsknął śmiechem.
- Zaraz... skąd właściwie wiedziałeś, gdzie jestem?
Adam miał nadzieję, że to pytanie nie padnie.
- Ja... tak jakby... przeczytałem w SMS-ie – podał blondynowi jego komórkę, którą wyjął
 z kieszeni.
- Czytałeś moje SMS-y?
- Tylko jednego. Przepraszam, ale musiałem wiedzieć, co się z tobą dzieje. Nie powiedziałeś, dokąd jedziesz, i nie mogłem się z tobą skontaktować. Proszę, nie gniewaj się.
Cała złość blondyna wyparowała, kiedy spojrzał na Adama. Po prostu nie potrafił się na niego gniewać, nie kiedy ten się o niego martwił.
- Nie rób tego więcej – odrzekł.
- A więc... co z Beth? - zapytał wokalista.
Tommy w skrócie opowiedział, co się stało, pomijając takie szczegóły, jak to, co dziewczyna zamierzała zrobić, gdyby do niej nie przyjechał.
- Muszę czekać, aż pójdzie do tego lekarza – zakończył.
- Poczekam z tobą.
- Został jeszcze tydzień. Na pewno nie chce ci się tyle tu siedzieć.
- Dotrzymam ci towarzystwa – brunet miał wrażenie, że chociaż Ratliff tego nie powiedział,
 to cieszy się, że przyjechał.
Okazało się, że Adam nocuje w tym samym hotelu, co Tommy, i to w pokoju obok. Gdyby nie to, że Lambert w żaden sposób nie mógł się dowiedzieć, gdzie blondyn mieszka, Tommy pomyślałby, że specjalnie zarezerwował miejsce właśnie tam.

***

Kiedy Adam obudził się, słysząc krzyk, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że zdarza się to zbyt często. Wstał, wyszedł z pokoju, zamknął go i zapukał do sąsiedniego.
Tommy'ego wyrwało z koszmaru stukanie. Otworzył oczy i dopiero po chwili uświadomił sobie, że ktoś dobija się do drzwi. Zastanawiając się, kto to może być w środku nocy, zwlókł się z łóżka
 i otworzył.
- Adam? Co tu robisz o tej porze?
- Słyszałem, jak krzyczysz. Znowu masz koszmary – nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie.
- Tak – przyznał niechętnie Ratliff, a widząc, że przyjaciel nie ma zamiaru wrócić do siebie, westchnął. - Wejdź.
- Zostanę z tobą – zaproponował brunet.
- Nie ma drugiego łóżka – zaoponował gitarzysta. Gdyby wierzył w Boga, w tym momencie modliłby się, żeby przyjaciel już sobie poszedł, bo miał przeczucie, że jeśli ten zostanie jeszcze chwilę, ulegnie.
- Mogę spać na kanapie.
- Będzie ci niewygodnie – mruknął Tommy bez przekonania.
- Przeżyję.
Blondyn odwrócił się, żeby pójść z powrotem do łóżka.
- Tommy?
- Słucham?
- Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. O wszystkim.
-Wiem – ale to nie znaczy, że mogę ci to zrobić, dokończył w myślach.
Rano Adam uparł się zabrać Tommy'ego na śniadanie. Później poszli na spacer. W podobny sposób spędzili cały tydzień. Gdyby nie to, że Beth codziennie nalegała, żeby ją odwiedzał, Ratliff czułby się jak na wakacjach.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że odkąd przyjechał Adam, dziewczyna wymaga od niego jeszcze więcej uwagi. Spodziewał się, że będzie chciała, żeby poszedł z nią do lekarza, ale o to nie poprosiła.
Zadzwoniła dopiero po wizycie z wiadomością, że już ma dla niego obiecany dowód. Przyjaciele oglądali akurat telewizję i Tommy odmówił wyjścia przed końcem programu. Udawał, że jest nim bardzo zainteresowany, ale tak naprawdę chciał jak najbardziej opóźnić moment zderzenia
 z rzeczywistością.
W końcu jednak nie mógł już dłużej zwlekać. Szedł piechotą, zamiast zamówić taksówkę, ale
 i tak dotarł do celu.
Beth jak zwykle zaproponowała mu herbatę i ciasteczka, a on jak zwykle odmówił.
- Pokaż mi w końcu, na co musiałem tak długo czekać.
Dziewczyna wręczyła mu zdjęcie z badania USG z opisem, z którego wynikało, że rzeczywiście jest w ciąży.
Tommy'emu zrobiło się słabo. Niby nie dowiedział się niczego nowego, ale teraz, mając przed sobą namacalny dowód, nie mógł już mieć nadziei, że zaszła jakaś pomyłka. Nagle cała sytuacja wydała mu się zbyt realna, a mieszkanie za ciasne.
- Kochanie, dokąd idziesz? - krzyknęła za nim Beth.
Nie odpowiadając, wypadł na ulicę.

***

Kiedy wrócił do hotelu, skierował się prosto do pokoju Adama.
- Co się stało? - zapytał brunet na jego widok.
Ratliff tylko stał w progu, ściskając w ręce wyniki badań. Adam zaprowadził go do środka
 i posadził na kanapie.
- To prawda. Ona będzie miała dziecko – Tommy wyciągnął w stronę przyjaciela zdjęcie
 z opisem.
Lambert obejrzał je dokładnie, próbując zapanować nad swoimi emocjami. Nie mógł skupiać się na sobie, kiedy blondyn potrzebował jego pomocy.
Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć. No bo co mówi się komuś, kto ma zostać ojcem? „Gratulacje” nie pasowało, więc po prostu przytulił gitarzystę.
Po chwili Tommy się od niego odsunął i Adam zobaczył pojedynczą łzę, spływającą po jego policzku. Ostrożnie wytarł ją palcem.
- Co teraz? - w głosie Ratliffa zabrzmiała rozpacz.
- Wszystko będzie dobrze – odparł brunet, próbując przekonać zarówno jego, jak i siebie.
Wokalista popatrzył na blondyna i nie mógł się powstrzymać. Nachylił się i go pocałował.
W ogóle nie przypominało to ich pocałunków na koncertach. Tamto było na pokaz; to działo się naprawdę. Usta Adama poruszały się na wargach Tommy'ego tak delikatnie, jakby brunet bał się,
 że gitarzysta może się rozsypać.
Tommy zapomniał o wszystkich swoich argumentach „przeciw”. Z jego sercem działy się dziwne rzeczy, ale nie chciał przestawać. Dlatego kiedy Adam spróbował się odsunąć, przyciągnął go z powrotem.

2 komentarze:

  1. To najlepszy rozdzial ze wszystkich gdyby nie ta beth niech ja cos rozjedzie , gratulacje warto bylo czekac

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste O.O! Kiedy nowa notka?! ^__^!
    Informuj mnie, proszę na moim blogu, jeśli możesz ^^!!:
    http://www.adam-x-tommy.blogspot.com/ I zapraszam również na mojego bloga ^^!!

    OdpowiedzUsuń