Był środek nocy, ale Tommy
nie spał. Leżał obok Adama, patrząc przez okno na księżyc
i rozmyślając o ich
ostatniej rozmowie. Adam wreszcie dowiedział się tego, co tak długo
udawało mu się przed nim ukryć. A jednak nie stało się to, czego
najbardziej się obawiał – Adam
go nie odrzucił.
Tommy'emu wydawało się to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Ale... no właśnie, było
jedno „ale”. Teraz już cały świat o tym wiedział. Będą mu
współczuć. Albo go nienawidzić. Na razie ukrył się przed
wszystkimi, ale przecież nie mógł zostać w tym pokoju na zawsze.
Będzie musiał wyjść... rozmawiać o tym z ludźmi... udzielać na
ten temat wywiadów... na samą myśl zrobiło mu się słabo.
No i pozostawało
najważniejsze pytanie: skąd media się o tym dowiedziały? Przecież
nigdy nikomu o tym nie wspominał, wiedziała tylko policja, no i
lekarz... może ktoś jeszcze tam wtedy był? Ale jeśli tak, to
dlaczego zdecydował się powiedzieć o tym właśnie teraz, prawie
rok po tym, jak to się wydarzyło? To nie miało sensu.
Popatrzył na śpiącego obok
Adama i nie mógł się nie uśmiechnąć. Przynajmniej nie był w
tym wszystkim sam.
W którymś momencie musiał w
końcu zasnąć, bo obudziły go wpadające przez okno promienie
słońca. Zerknął na ekran swojego telefonu i przetarł oczy ze
zdziwienia; było już południe. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak
późno wstał. Adama nie było już w pokoju, ale Tommy'emu zdawało
się, że słyszy jego głos na dole.
Poszedł do łazienki i
spędził tam dwadzieścia minut więcej niż zwykle. W końcu
stwierdził, że kiedyś i tak będzie musiał stawić czoła światu,
więc z gulą w gardle zszedł na dół.
- Dzień dobry – powiedział
nieśmiało.
- Dzień dobry, Tommy.
Wyspałeś się? - uśmiechnęła się do niego Leila.
Odpowiedział, czekając, aż
mama Adama wspomni coś o jego dziwnym zachowaniu poprzedniego dnia
albo o artykułach w gazetach, ale nic takiego się nie stało.
Zapytała go, co chce na śniadanie, a potem zaczęła opowiadać coś
o czasach, kiedy Adam był dzieckiem. Tommy słuchał z
wdzięcznością; bardzo lubił takie historie, a teraz pomogły mu
oderwać myśli od ostatnich wydarzeń.
***
Adam cieszył się, że
obudził się przed Tommym. Dzięki temu mógł rano porozmawiać
ze swoimi rodzicami i
Beth, żeby upewnić się, że żadne z nich nie będzie traktowało
Tommy'ego inaczej niż zwykle. Najnowsze wiadomości już do nich
dotarły – musieliby mieszkać na kompletnym odludziu bez dostępu
do telewizji i internetu, żeby o tym nie usłyszeć – i wszyscy
byli zszokowani. Zgodzili się jednak nie wspominać o tym Tommy'emu.
Adam znał go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że ten nie chce
współczucia całego świata.
Szedł właśnie coś zjeść,
gdy usłyszał głos dochodzący z pokoju Beth. Nie miał zamiaru
podsłuchiwać; po prostu to, co usłyszał, tak bardzo różniło
się od sposobu, w jaki zwykle mówiła, że ze zdziwienia
przystanął.
- Lepiej, żeby cię nie
rozpoznał – mówiła ze złością do słuchawki.
Adam stanął za uchylonymi
drzwiami.
- Dobrze, że powiedziałeś o
tym dziennikarzom. Może teraz się pokłócą. Ale mogłeś o tym
pomyśleć wcześniej!
Nie mogła mówić o tym, o
czym Adamowi wydawało się, że mówi. Z kim właściwie rozmawiała
takim tonem? Zwykle była miła, czasem aż za bardzo.
- Musimy się spotkać, przez
telefon ktoś może nas podsłuchać.
Nadstawił uszu. Umówili się
za dwadzieścia minut w centrum handlowym. Pożegnała się
i rozłączyła. Adam
szybko rozejrzał się za miejscem, gdzie mógłby się schować.
Czując się niezwykle głupio, wszedł do stojącej na przedpokoju
szafy. Zrobił to w samą porę, bo właśnie wtedy Beth wyszła z
pokoju. Odczekał chwilę, po czym ruszył za nią, wpadając na
idącą korytarzem Leilę.
- Adam? Co ty robiłeś w
szafie? - zdziwiła się.
- Szukałem... takiej jednej
kurtki. Może zostawiłem ją u was, jak ostatnio tu byłem.
- Aha... - Popatrzyła na
niego dziwnie. - A jak wyglądała? Może ją gdzieś widziałam.
- Taka czarna... - Adam myślał
gorączkowo. - Z ćwiekami. Ze złotymi ćwiekami.
- Nie zauważyłam takiej
nigdzie, ale jeśli ją znajdę, to ci powiem.
- Dzięki, mamo. - Adam
wyminął ją i zbiegł po schodach.
Na dole rozejrzał się.
- Tato, widziałeś Beth? -
zapytał.
- Tak, właśnie wyszła na
spacer. - Eber przyjrzał się synowi. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak... - Adam zaczął
zakładać buty. - Wychodzę na trochę.
- Uważaj na paparazzi... -
zanim zdążył skończyć, Adama już nie było.
Nie mogła odejść daleko,
myślał Lambert. Nie
ma samochodu. Chyba, że zadzwoniła
po taksówkę. Ale
tam nie jest daleko, można iść na piechotę.
Postanowił pójść do
centrum handlowego i tam poszukać Beth. Miał jednak szczęście, bo
w połowie drogi
zobaczył, jak dziewczyna przechodzi przez ulicę.
Śledzenie jej wydawało mu
się odrobinę niewłaściwe, ale jeśli jej dziwne zachowanie miało
coś wspólnego z Tommym, nie mógł tak tego zostawić.
Kiedy dotarli na miejsce, Beth
weszła do cukierni i usiadła przy stoliku. Adam stanął przed
pobliskim sklepem tak, żeby go nie widziała, ale żeby on mógł
zobaczyć, kto siada obok niej. Chwilę udawał, że przygląda się
wystawie, aż zauważył, że ktoś zbliża się do stolika
dziewczyny. Ten ktoś miał blond włosy. Adam przesunął się, żeby
lepiej widzieć, i szczęka prawie mu opadła
ze zdziwienia. Do Beth
dosiadła się ostatnia osoba, której by się tu spodziewał: Sauli.
Hahaha!! Przejebane o.O. Czyli to Sauli zgwałcił Tommyego?! o.O!! O kurw..de!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko rozdział następny *q*!!