My Life - dziękuję!
Adam podjechał pod blok, w którym mieszkał Tommy, i
zatrzymał się. Teraz, kiedy miał wyjaśnić swój plan
przyjacielowi, cała pewność siebie go opuściła. Zgasił silnik,
starając się znaleźć odpowiednie słowa.
- Powiesz mi, po co tu stoimy? - zapytał w końcu
blondyn.
- Mam taki pomysł. To znaczy, może by to pomogło...
to znaczy, nie musisz tego robić, to tylko taki pomysł...
- Ok – powiedział powili Tommy, patrząc na Lamberta,
jakby nie był do końca przekonany
o jego zdrowiu psychicznym – to może
wytłumaczysz mi, na czym ten pomysł polega?
Przecież to Tommy, uspokoił
się w myślach Adam. Najwyżej się nie zgodzi.
- Ciągle śnią ci się koszmary, prawda? Więc
pomyślałem, że może gdybyś nie mieszkał sam, byłoby ci
łatwiej. Gdybyś wiedział, że ktoś jest w pokoju obok...
- Może i tak. Ale mieszkam sam.
- Dlatego... - wyduś to z siebie wreszcie,
pomyślał brunet. - Może wprowadziłbyś się do mnie
na jakiś czas? - popatrzył nerwowo na Ratliffa.
- Jesteś pewien? Budziłbym cię w środku nocy. I
wiesz, jaki bałagan robię.
- Tak. To znaczy... wolę, żebyś budził mnie, śpiąc
w pokoju obok, niż dzwoniąc z posterunku policji. A z bałaganem
jakoś sobie poradzę, o ile nie będziesz rozrzucał brudnej
bielizny po podłodze.
- W takim razie pójdę się spakować – odparł
Tommy, otwierając drzwi. - Dziękuję – dorzucił
po chwili i wysiadł.
Adam patrzył za nim, aż gitarzysta zniknął w
budynku. Nie rozumiał, czemu czuł się taki zdenerwowany. Tommy
przecież był jego przyjacielem od trzech lat; już od pierwszego
spotkania wiedzieli, że są bratnimi duszami. Może to przez to,
że jestem zmęczony?, zastanowił się. W końcu postanowił
zrzucić winę na stres i zapomnieć o wszystkim.
W tym samym czasie Tommy próbował dokonać wyboru
między dwiema czarnymi koszulkami, czując się przy tym wyjątkowo
głupio. Przecież nie idę na pokaz mody, zdecydował w końcu
i spakował obie.
Dlaczego się zgodziłem? Przecież miałem go w to
nie wciągać... Nic więcej mu nie powiem, i tak już za dużo wie.
Adam mieszkał w dwupiętrowym domu jednorodzinnym,
który kupił, kiedy tylko było go na to stać. Miał dość
ciasnych mieszkań; chciał mieć miejsce na imprezy i spotkania z
przyjaciółmi,
bo chociaż kochał swoich fanów, to czasami
męczyli go podchodzący do niego w sklepie,
w restauracji i na ulicy ludzie. Zyskał co prawda
sławę i spełnił swoje marzenia o śpiewaniu,
ale bywało to przytłaczające. Gdyby jednak mógł
cofnąć czas, nie zmieniłby ani jednej rzeczy.
- Są dwie łazienki, pewnie wiesz, przecież często tu
jesteś. Możesz korzystać, z której chcesz. Będziesz spał na
górze, w pokoju obok mojego – z nieznanych sobie przyczyn Adam
nagle znowu się zdenerwował. - Pokazać ci, gdzie to?
- Spokojnie, znam drogę. Byłem u ciebie tysiące razy.
- Rzeczywiście – Lambert popatrzył w podłogę.
- To... może pójdę się położyć.
- Dobry pomysł. Ja też zaraz idę. Dobranoc.
- Dobranoc – Tommy nie mógł oprzeć się wrażeniu,
że brunet dziwnie się zachowuje. Zdecydował się tego nie
komentować i skierował się w stronę schodów.
***
Rano Tommy'ego obudził zapach kawy. Ubrał się i
zaczął schodzić na dół, po czym zawrócił umyć zęby; wątpił,
żeby Adamowi miło jadło się śniadanie z kimś, kto o tym
zapomniał.
Kiedy wreszcie przyszedł do kuchni, do aromatu kawy
zdążył dojść zapach jajecznicy
na boczku. Wokalista był całkiem dobrym
kucharzem i blondyn, który potrafił przypalić wodę na herbatę,
czasami mu tego zazdrościł.
- Dzień dobry. Jak się spało? - uśmiechnął się
znad patelni Lambert.
- Nie tak źle. Pobudka też nie była najgorsza. Skąd
wiedziałeś, że wstałem? - zapytał Tommy, dolewając do swojej
kawy mleka.
- Słyszałem, jak odkręciłeś wodę. Nie wiem, jak ty
możesz to pić – wskazał na kubek,
do którego blondyn wsypywał właśnie czwartą
łyżeczkę cukru.
- To bomba energetyczna.
- I kaloryczna.
- Nie jestem gruby, mamo – przewrócił oczami
Ratliff.
Adam, rezygnując z dalszej dyskusji, postawił na stole
dwa talerze z dymiącą jajecznicą.
- To było pyszne – stwierdził dwadzieścia minut
później Tommy, odkładając widelec.
- Teraz, niestety, muszę pozmywać – Adam popatrzył
na brudne naczynia tak, jakby miał nadzieję, że same się umyją.
- Ja to zrobię.
- Naprawdę?
- Naprawdę – gitarzysta zaśmiał się, widząc ulgę,
która odmalowała się na twarzy przyjaciela.
- Ty zrobiłeś śniadanie, to ja przynajmniej po
nim posprzątam.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Lambert.
- Niespecjalnie, a co?
- Akurat grają jakiś nowy horror, może byśmy poszli.
Tommy odłożył talerz, który właśnie płukał, żeby
go nie rozbić. Zakręcił wodę i powoli odwrócił się do bruneta.
- Ty – powiedział powoli – proponujesz, żebyśmy
obejrzeli horror? Przecież ty przełączasz kanał, kiedy w
wiadomościach mówią, że ktoś kogoś zabił.
- To co innego – bronił się Adam. - Ty lubisz takie
filmy.
- Nie musisz iść ze względu na mnie.
- Chcę iść – upierał się wokalista.
- W porządku...
Do rozpoczęcia seansu mieli jeszcze półtorej godziny,
więc pooglądali trochę telewizję. Tommy przez chwilę poczuł się
tak, jak w czasach, zanim Adam poznał Sauliego. Często spędzali w
ten sposób wolne popołudnia, siedząc przed telewizorem u Adama
albo Tommy'ego. Kiedy pojawił się Sauli, Ratliff nie chciał im
przeszkadzać, poza tym patrzenie na nich za bardzo bolało.
Dotarli do kina na krótko przed rozpoczęciem filmu.
Zatrzymali się na chwilę, żeby kilku fanów zrobiło sobie zdjęcia
z Lambertem, a później weszli na salę.
Podczas początkowych dziesięciu minut filmu Adam był
niespokojny. Gdy pierwsza głowa
na ekranie została ucięta, nie wytrzymał i
złapał Tommy'ego za rękę. Utrudniło to znacznie blondynowi
skupienie się na akcji, ale jakoś wytrzymał do końca.
Na sali rozbłysły światła i wszyscy zaczęli
wychodzić. Przyjaciele też wstali.
- Adam...
- Słucham?
- Możesz już puścić moją rękę... - gitarzysta
wcale tego nie chciał, ale jeszcze bardziej nie chciał zobaczyć
ich zdjęć w brukowcach z podpisem „Nowy chłopak Adama Lamberta”.
- Przepraszam. Nie zauważyłem, że dalej cię trzymam
– zarumienił się wokalista, uwalniając dłoń blondyna. -
Zgłodniałem.
- To pewnie ze strachu! - zaśmiał się Tommy.
- Wcale się nie bałem – uparł się Adam.
- Oczywiście, że nie. Chodźmy coś zjeść.
Siedząc w jednej z lepszych restauracji w Los Angeles,
Tommy nie mógł się oprzeć wrażeniu,
że jest na randce. Nie bądź głupi, zganił
się w myślach.
- Możemy już zamawiać? - spytał brunet.
- Tak – odparł Ratliff, starając się wmówić
sobie, że to, że zauważa, jak pięknie wpadające przez szybę
promienie słońca załamuje się we włosach Adama i to, jak bardzo
niebieskie są wtedy jego oczy, nie znaczy, że nie jest w nim mniej
zakochany. Czy w ogóle można być bardziej albo mniej
zakochanym?
świetne!! <3
OdpowiedzUsuń