Hmmm... Wydaje mi się, że ten rozdział średnio mi wyszedł. Ale oceńcie sami.
Kiedy Adam się obudził, poczuł, że coś leży na
jego klatce piersiowej. Spojrzał w dół
i stwierdził, że to głowa Tommy'ego, który
spał z ręką przerzuconą przez brzuch Lamberta. Wyglądał tak
słodko i niewinnie, że Adam się uśmiechnął.
Po chwili zadzwonił budzik i chociaż brunet szybko go
wyłączył, Tommy i tak otworzył oczy.
Nie spał tak dobrze od kilku miesięcy. Było mu tak
przyjemnie, że dopiero po chwili uświadomił sobie, że leży
częściowo na Adamie. Wtedy zaczerwienił się i szybko się
odsunął.
- Dzień dobry – powiedział wokalista – jak się
spało?
- Dobry – mruknął Tommy, po czym uciekł do
łazienki.
Adam westchnął. Miał nadzieję, że po ostatniej nocy
przyjaciel przestanie go unikać,
ale najwyraźniej nie miał szczęścia.
Drzwi do łazienki otworzyły się i zdążył tylko
zobaczyć plecy wybiegającego z pokoju blondyna.
Spotkał go dopiero na próbie, ale tam nie było czasu
rozmawiać. Przez to gorzej mu się śpiewało i zespół zauważył,
że coś jest nie tak.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - zapytała Ashley,
kiedy po raz trzeci pomylił słowa do „Whataya Want From Me”.
- Martwię się o Tommy'ego. Nie zauważyłaś, że
ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje?
- Niespecjalnie. Może jest bardziej niemiły niż
zwykle, ale to pewnie dlatego, że od tak dawna nie ma dziewczyny.
Chociaż po ostatniej wycieczce powinno mu się poprawić.
- Jakiej wycieczce? - zdziwił się brunet.
- Tej, przez którą o mało nie spóźniliśmy się na
samolot. Nie opowiadał ci, gdzie wtedy był?
- Nie... ostatnio mało rozmawiamy.
- Poznał w barze jakąś laskę i spędził u niej noc.
Może za nią tęskni i dlatego zachowuje się jak dupek –
wzruszyła ramionami dziewczyna.
Lambert był zaskoczony uczuciem zazdrości, które
poczuł na myśl o Ratlifie z jakąś nieznajomą.
- Nieważne – powiedział głównie dlatego, że nie
chciał poznać więcej szczegółów. - Wracajmy do próby. To nasz
ostatni koncert i chcę, żeby dobrze poszedł.
***
Parę dni później Tommy leżał we własnym łóżku,
próbując zasnąć. Nie ułatwił mu tego fakt,
że była to jedna z tych gorących, wilgotnych
nocy. Poza tym w ciemności przychodziło mu
do głowy to, o czym najbardziej chciał
zapomnieć.
No i był jeszcze Adam. Nieważne, jak bardzo chciał z
nim być, nie zamierzał powiedzieć mu
o swoich uczuciach. Już dawno przekonał siebie
samego, że nie nadaje się do związków.
Nie mogąc już znieść tych myśli, postanowił się
przejść.
Chodził od dłuższego czasu i zaczynał czuć się
zmęczony, kiedy przechodząc obok baru, wpadł na chwiejącego się
mężczyznę.
- Uważaj, jak łazisz – burknął.
- Uważaj, do kogo mówisz – usłyszał za sobą głos.
Nie wiedział, co go napadło, ale odwrócił się i
rzucił się na właściciela głosu z pięściami.
Następną rzeczą, którą pamiętał, były światła
policyjnego samochodu, a potem zapach odświeżacza powietrza i
trzask skórzanych siedzeń.
***
Lambert był w połowie nocnego maratonu „Czystej
krwi”, kiedy zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i
zmarszczył czoło; nie znał tego numeru.
- Słucham? - odezwał się do słuchawki.
- Adam, to ja.
- Tommy? Czemu dzwonisz o tej porze?
- Ja... tak jakby... mam kłopoty... - w miarę, jak
słuchał wyjaśnień przyjaciela, jego oczy robiły się coraz
większe.
- Czy ja dobrze rozumiem? Mam cię odebrać z posterunku
policji i wpłacić za ciebie kaucję?
- To znaczy... a zresztą, nie rób sobie kłopotu.
Wszystko mi już jedno – po tych słowach blondyn się rozłączył.
Jeśli było to w ogóle możliwe, to jeszcze bardziej przeraził tym
Adama.
Brunet złapał leżące na stole kluczyki od samochodu
i prawie wybiegł z domu.
***
O tej porze na posterunku nie było dużo osób.
Zaledwie paru znudzonych policjantów i dwóch przerażonych
nastolatków przyłapanych z kilkoma puszkami piwa na placu zabaw.
Tommy zastanawiał się, co z nim zrobią. Po tym, jak
spisali jego dane, pozwolili mu zadzwonić, ale nie sądził, żeby
Adam po niego przyjechał. Nie był nawet zaniepokojony. Chyba nie
mam już siły czuć, pomyślał obojętnie. Właśnie wtedy zobaczył
wchodzącego Lamberta i jego serce podskoczyło. Jednak przyjechał,
przemknęło mu przez głowę.
Obserwował wokalistę przez cały czas, kiedy ten
rozmawiał z policjantem, próbując stwierdzić, czy przyjaciel jest
na niego zły. Nie zdziwiłby się, gdyby wyrzucił go z zespołu po
tym wszystkim, co ostatnio zrobił.
Po chwili podszedł do niego jeden z policjantów.
- Masz szczęście, że to twoje pierwsze wykroczenie.
Możesz iść, ale następnym razem nie wywiniesz się tak łatwo.
Przez całą drogę do samochodu Adam nic nie mówił.
Odezwał się dopiero, kiedy siedzieli
w środku:
- Dlaczego?
- Ja... przepraszam – w tym momencie Tommy poczuł
wstyd za to, co zrobił.
- Nie chcę, żebyś mnie przepraszał – westchnął
Adam, odwracając się do niego – tylko żebyś powiedział mi
wreszcie, co, do cholery, się z tobą dzieje?
- Nie mogłem zasnąć i poszedłem na spacer. No i
wpadłem na tego gościa i... tak jakoś wyszło.
- Zamiast wypić szklankę mleka, wdałeś się w bójkę,
żeby lepiej spać?
- Nie lubię mleka.
- Ale lubisz być aresztowany? - Lambert wyrzucił ręce
w górę w geście bezsilności.
Tommy przez chwilę patrzył przez okno na ciemną
ulicę. W końcu zdecydował się powiedzieć prawdę, a przynajmniej
jej część.
- Od kilku miesięcy nie mogę spać. Kiedy już uda mi
się zasnąć, mam koszmary i... zresztą chyba pamiętasz, jak
nocowaliśmy w hotelu – skończył, wpatrując się w swoje
paznokcie.
- Byłeś z tym u lekarza? Może przepisałby ci jakieś
tabletki czy coś.
- Nie lubię lekarzy.
- Wielu rzeczy nie lubisz – uniósł brwi Adam.
- Z lekarzami to szczególna sprawa – uśmiechnął
się blondyn, ale zaraz spoważniał. - Poza tym ja wiem, co mi jest.
To może mnie oświecisz?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Ku zaskoczeniu Tommy'ego
z jego oczu popłynęły łzy. Ostatnio za często płaczę,
pomyślał.
- Tommy, dlaczego płaczesz?
- Nie wiem.
- Hej – powiedział Adam, podając mu chusteczkę –
wszystko będzie dobrze.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie – odparł brunet, obejmując go – ale martwię
się o ciebie. I nie mów, że nie ma o co,
bo widzę, że jest. Ale nie mogę ci pomóc,
jeśli nie wiem, o co chodzi.
Tommy nie odpowiedział, tylko mocniej się do niego
przytulił. Siedzieli w ciszy, aż Ratliff się odsunął i zapytał:
- To... zawieziesz mnie teraz do domu?
- Na chwilę.
- Dokąd potem pojedziemy? - zdziwił się gitarzysta.
- Mam pomysł, który, mam nadzieję, rozwiąże
przynajmniej jeden z twoich
problemów – uśmiechnął się Adam,
przekręcając kluczyk w stacyjce.
Boże <3 Jak ty cudownie piszesz :3
OdpowiedzUsuńWięcej nie potrafię wyrazić <3