sobota, 8 marca 2014

ROZDZIAŁ 3


  Hmmm... Wydaje mi się, że ten rozdział średnio mi wyszedł. Ale oceńcie sami.

Kiedy Adam się obudził, poczuł, że coś leży na jego klatce piersiowej. Spojrzał w dół
 i stwierdził, że to głowa Tommy'ego, który spał z ręką przerzuconą przez brzuch Lamberta. Wyglądał tak słodko i niewinnie, że Adam się uśmiechnął.
Po chwili zadzwonił budzik i chociaż brunet szybko go wyłączył, Tommy i tak otworzył oczy.
Nie spał tak dobrze od kilku miesięcy. Było mu tak przyjemnie, że dopiero po chwili uświadomił sobie, że leży częściowo na Adamie. Wtedy zaczerwienił się i szybko się odsunął.
- Dzień dobry – powiedział wokalista – jak się spało?
- Dobry – mruknął Tommy, po czym uciekł do łazienki.
Adam westchnął. Miał nadzieję, że po ostatniej nocy przyjaciel przestanie go unikać,
 ale najwyraźniej nie miał szczęścia.
Drzwi do łazienki otworzyły się i zdążył tylko zobaczyć plecy wybiegającego z pokoju blondyna.
Spotkał go dopiero na próbie, ale tam nie było czasu rozmawiać. Przez to gorzej mu się śpiewało i zespół zauważył, że coś jest nie tak.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - zapytała Ashley, kiedy po raz trzeci pomylił słowa do „Whataya Want From Me”.
- Martwię się o Tommy'ego. Nie zauważyłaś, że ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje?
- Niespecjalnie. Może jest bardziej niemiły niż zwykle, ale to pewnie dlatego, że od tak dawna nie ma dziewczyny. Chociaż po ostatniej wycieczce powinno mu się poprawić.
- Jakiej wycieczce? - zdziwił się brunet.
- Tej, przez którą o mało nie spóźniliśmy się na samolot. Nie opowiadał ci, gdzie wtedy był?
- Nie... ostatnio mało rozmawiamy.
- Poznał w barze jakąś laskę i spędził u niej noc. Może za nią tęskni i dlatego zachowuje się jak dupek – wzruszyła ramionami dziewczyna.
Lambert był zaskoczony uczuciem zazdrości, które poczuł na myśl o Ratlifie z jakąś nieznajomą.
- Nieważne – powiedział głównie dlatego, że nie chciał poznać więcej szczegółów. - Wracajmy do próby. To nasz ostatni koncert i chcę, żeby dobrze poszedł.

***

Parę dni później Tommy leżał we własnym łóżku, próbując zasnąć. Nie ułatwił mu tego fakt,
 że była to jedna z tych gorących, wilgotnych nocy. Poza tym w ciemności przychodziło mu
 do głowy to, o czym najbardziej chciał zapomnieć.
No i był jeszcze Adam. Nieważne, jak bardzo chciał z nim być, nie zamierzał powiedzieć mu
 o swoich uczuciach. Już dawno przekonał siebie samego, że nie nadaje się do związków.
Nie mogąc już znieść tych myśli, postanowił się przejść.
Chodził od dłuższego czasu i zaczynał czuć się zmęczony, kiedy przechodząc obok baru, wpadł na chwiejącego się mężczyznę.
- Uważaj, jak łazisz – burknął.
- Uważaj, do kogo mówisz – usłyszał za sobą głos.
Nie wiedział, co go napadło, ale odwrócił się i rzucił się na właściciela głosu z pięściami.
Następną rzeczą, którą pamiętał, były światła policyjnego samochodu, a potem zapach odświeżacza powietrza i trzask skórzanych siedzeń.

***

Lambert był w połowie nocnego maratonu „Czystej krwi”, kiedy zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył czoło; nie znał tego numeru.
- Słucham? - odezwał się do słuchawki.
- Adam, to ja.
- Tommy? Czemu dzwonisz o tej porze?
- Ja... tak jakby... mam kłopoty... - w miarę, jak słuchał wyjaśnień przyjaciela, jego oczy robiły się coraz większe.
- Czy ja dobrze rozumiem? Mam cię odebrać z posterunku policji i wpłacić za ciebie kaucję?
- To znaczy... a zresztą, nie rób sobie kłopotu. Wszystko mi już jedno – po tych słowach blondyn się rozłączył. Jeśli było to w ogóle możliwe, to jeszcze bardziej przeraził tym Adama.
Brunet złapał leżące na stole kluczyki od samochodu i prawie wybiegł z domu.

***

O tej porze na posterunku nie było dużo osób. Zaledwie paru znudzonych policjantów i dwóch przerażonych nastolatków przyłapanych z kilkoma puszkami piwa na placu zabaw.
Tommy zastanawiał się, co z nim zrobią. Po tym, jak spisali jego dane, pozwolili mu zadzwonić, ale nie sądził, żeby Adam po niego przyjechał. Nie był nawet zaniepokojony. Chyba nie mam już siły czuć, pomyślał obojętnie. Właśnie wtedy zobaczył wchodzącego Lamberta i jego serce podskoczyło. Jednak przyjechał, przemknęło mu przez głowę.
Obserwował wokalistę przez cały czas, kiedy ten rozmawiał z policjantem, próbując stwierdzić, czy przyjaciel jest na niego zły. Nie zdziwiłby się, gdyby wyrzucił go z zespołu po tym wszystkim, co ostatnio zrobił.
Po chwili podszedł do niego jeden z policjantów.
- Masz szczęście, że to twoje pierwsze wykroczenie. Możesz iść, ale następnym razem nie wywiniesz się tak łatwo.
Przez całą drogę do samochodu Adam nic nie mówił. Odezwał się dopiero, kiedy siedzieli
 w środku:
- Dlaczego?
- Ja... przepraszam – w tym momencie Tommy poczuł wstyd za to, co zrobił.
- Nie chcę, żebyś mnie przepraszał – westchnął Adam, odwracając się do niego – tylko żebyś powiedział mi wreszcie, co, do cholery, się z tobą dzieje?
- Nie mogłem zasnąć i poszedłem na spacer. No i wpadłem na tego gościa i... tak jakoś wyszło.
- Zamiast wypić szklankę mleka, wdałeś się w bójkę, żeby lepiej spać?
- Nie lubię mleka.
- Ale lubisz być aresztowany? - Lambert wyrzucił ręce w górę w geście bezsilności.
Tommy przez chwilę patrzył przez okno na ciemną ulicę. W końcu zdecydował się powiedzieć prawdę, a przynajmniej jej część.
- Od kilku miesięcy nie mogę spać. Kiedy już uda mi się zasnąć, mam koszmary i... zresztą chyba pamiętasz, jak nocowaliśmy w hotelu – skończył, wpatrując się w swoje paznokcie.
- Byłeś z tym u lekarza? Może przepisałby ci jakieś tabletki czy coś.
- Nie lubię lekarzy.
- Wielu rzeczy nie lubisz – uniósł brwi Adam.
- Z lekarzami to szczególna sprawa – uśmiechnął się blondyn, ale zaraz spoważniał. - Poza tym ja wiem, co mi jest.
To może mnie oświecisz?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Ku zaskoczeniu Tommy'ego z jego oczu popłynęły łzy. Ostatnio za często płaczę, pomyślał.
- Tommy, dlaczego płaczesz?
- Nie wiem.
- Hej – powiedział Adam, podając mu chusteczkę – wszystko będzie dobrze.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie – odparł brunet, obejmując go – ale martwię się o ciebie. I nie mów, że nie ma o co,
 bo widzę, że jest. Ale nie mogę ci pomóc, jeśli nie wiem, o co chodzi.
Tommy nie odpowiedział, tylko mocniej się do niego przytulił. Siedzieli w ciszy, aż Ratliff się odsunął i zapytał:
- To... zawieziesz mnie teraz do domu?
- Na chwilę.
- Dokąd potem pojedziemy? - zdziwił się gitarzysta.
- Mam pomysł, który, mam nadzieję, rozwiąże przynajmniej jeden z twoich
 problemów – uśmiechnął się Adam, przekręcając kluczyk w stacyjce.

1 komentarz:

  1. Boże <3 Jak ty cudownie piszesz :3
    Więcej nie potrafię wyrazić <3

    OdpowiedzUsuń